– Porozumienie to wygrana Moritza. Jestem dumny z tego, że tak wspaniale się to zakończyło – wtóruje jej mec. Jacek Franek, pełnomocnik Dirka Meyera, ojca dziesięcioletniego Moritza.
Chłopiec, który przez prawie pół roku ukrywał się z matką w Polsce, w niedzielę wieczorem wyjechał z ojcem do Niemiec. Ta historia wywołała ogromne poruszenie w Polsce i w Niemczech. W październiku 2008 r. zdesperowana Beata Pokrzeptowicz-Meyer, którą niemiecki sąd pozbawił praw rodzicielskich, porwała Moritza z ulicy w Düsseldorfie. Przekonywała wtedy, że była to jedyna szansa, by syn nie stracił z nią kontaktu i jej nie zapomniał.
– Chcę, żeby Moritz mógł kochać oboje rodziców, by mógł rozmawiać dwoma językami – mówiła „Rz” tydzień po porwaniu.
Zarzucała niemieckim władzom, sądom i Jugendamtom (urzędom ds. młodzieży) dyskryminację rodziców z innych państw. Zapowiadała walkę o syna. Również Dirk Meyer, ojciec chłopca, nie zamierzał odpuścić.
Kobieta była ścigana listem gończym. Musiała się ukrywać.