Reklama
Rozwiń
Reklama

Koniec sporu – Moritz wrócił do Niemiec

Beata Pokrzeptowicz-Meyer oddała syna ojcu. – Jeśli będę kontaktowała się z nim, a nie z Jugendamtem, wszystko powinno być dobrze – mówi „Rz”

Aktualizacja: 20.03.2009 07:00 Publikacja: 20.03.2009 02:21

Niedziela 15 marca – pożegnanie Moritza (stoi tyłem) z polską rodziną m.in. babcią (pierwsza z lewej

Niedziela 15 marca – pożegnanie Moritza (stoi tyłem) z polską rodziną m.in. babcią (pierwsza z lewej) i mamą (druga z lewej). Za chwilę odjedzie z ojcem (z prawej) do Niemiec

Foto: Rzeczpospolita

– Porozumienie to wygrana Moritza. Jestem dumny z tego, że tak wspaniale się to zakończyło – wtóruje jej mec. Jacek Franek, pełnomocnik Dirka Meyera, ojca dziesięcioletniego Moritza.

Chłopiec, który przez prawie pół roku ukrywał się z matką w Polsce, w niedzielę wieczorem wyjechał z ojcem do Niemiec. Ta historia wywołała ogromne poruszenie w Polsce i w Niemczech. W październiku 2008 r. zdesperowana Beata Pokrzeptowicz-Meyer, którą niemiecki sąd pozbawił praw rodzicielskich, porwała Moritza z ulicy w Düsseldorfie. Przekonywała wtedy, że była to jedyna szansa, by syn nie stracił z nią kontaktu i jej nie zapomniał.

– Chcę, żeby Moritz mógł kochać oboje rodziców, by mógł rozmawiać dwoma językami – mówiła „Rz” tydzień po porwaniu.

Zarzucała niemieckim władzom, sądom i Jugendamtom (urzędom ds. młodzieży) dyskryminację rodziców z innych państw. Zapowiadała walkę o syna. Również Dirk Meyer, ojciec chłopca, nie zamierzał odpuścić.

Kobieta była ścigana listem gończym. Musiała się ukrywać.

Reklama
Reklama

Po prawie pół roku zdecydowała się na mediacje z ojcem. W ostatnią niedzielę doszli do porozumienia: chłopiec zamieszka w Niemczech z ojcem, ale będzie mógł bez ograniczeń widywać się z matką.

– Wydaje się, że oboje coś przemyśleli i mają do siebie zaufanie – mówi jeden z członków rodziny Beaty Pokrzeptowicz. – Świadczy o tym wycofanie skargi o ściganie przez byłego męża i obietnica normalnych kontaktów z synem.

– Chyba zrozumieli, że muszą razem współistnieć i na obojgu spoczywa odpowiedzialność za to, jaka będzie przyszłość ich dziecka – dodaje mecenas Franek. Ubolewa, że sprawa Moritza została upolityczniona.

Beata Pokrzeptowicz ma nadzieję, że jej kontakty z synem będą już normalne i niczym nie ograniczane: – Jeśli będę kontaktowała się tylko z ojcem Moritza, a nie z niemieckimi sądami i Jugendamtem, jest nadzieja, że wszystko będzie dobrze.

Na Jugendamty i niemieckie sądy ograniczające lub odbierające prawa do dzieci rodzicom innych narodowości skarży się wiele osób. „Rz” opisywała kilka takich przypadków. Do Komisji Petycji Parlamentu Europejskiego wpłynęło ponad 200 tego rodzaju skarg. W styczniu 2009 r. przyjęła ona dokument stwierdzający, że Jugendamty dopuszczają się wielu naruszeń zasady niedyskryminowania ze względu na narodowość i powinny być poddane demokratycznej kontroli.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Czego Polacy obawiają się w 2026 roku? Nowy sondaż
Społeczeństwo
„Obietnice bez pokrycia”. Szefowie związków wystawili rządowi brutalną ocenę za 2025 rok
Społeczeństwo
Historyczny debiut „dziewiętnastki”. Tramwaje Warszawskie wracają na Rakowiecką
Społeczeństwo
Co czeka zagraniczne oddziały Instytutu Pileckiego
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama