Artykuł zilustrowano fotomontażem, na którym widnieje podobizna Peera Steinbrücka z hitlerowskim wąsikiem. Na ramieniu ma opaskę ze swastyką. „Camerata Steinbrück” – informuje tygodnik, ukazujący się we włoskim kantonie Tessin, swych czytelników. Określenie „camerata” nawiązuje do nazwy zwolenników Mussoliniego.
„Nie będą nas pouczać ludzie, których ojcowie i dziadkowie nosili swastyki na marynarkach” – pisze dalej „Il Mattino”. Tygodnik ma ministrowi za złe, że nieustannie atakuje Szwajcarię, piętnując ją jako jedną z czołowych europejskich oaz podatkowych. Nie tylko on. Szef SPD i partyjny kolega Steinbrücka Franz Müntefering powiedział ostatnio, że w przeszłości wystarczyłoby do takich krajów wysłać wojsko. – Cierpieliśmy już pod okupacją niemiecką – odpowiedział na to oburzony Jean-Claude Juncker, premier Luksemburga. Przy okazji przypomniał, że do 2005 roku Niemcy były prawdziwym rajem podatkowym dla cudzoziemców, którzy nie musieli płacić podatków od dochodów kapitałowych.
Wojna Berlina przeciwko domniemanym oazom podatkowym nie oszczędza także mało znanych afrykańskich krajów. – Jesteśmy zszokowani. Domagamy się wyjaśnień – powiedział niemieckiej prasie ambasador Burkina Faso w Berlinie, gdy Peer Steinbrück porównał jego kraj do krytykowanych przez siebie rajów podatkowych, takich jak Liechtenstein, Szwajcaria, Monako czy Luksemburg. Choć ambasador nie doczekał się przekonujących wyjaśnień, zaprosił ministra do odwiedzenia swojego kraju.
Mimo burzy wokół deklaracji szefa resortu finansów niemieccy politycy nie zamierzają nikogo przepraszać. Uważają, że racja jest po ich stronie. Według nich niemiecki fiskus traci rocznie 120 miliardów euro, które majętni Niemcy lokują na kontach w krajach, gdzie obowiązują rygorystyczne przepisy o tajemnicy bankowej.