[b]Rz: Udało się panu namówić profesora, który nigdy nie pisał dziennika i unikał odpowiedzi, zwłaszcza na pytania dotyczące własnej biografii, na długą i szczerą rozmowę. Ukazała się w dwóch obszernych tomach pt. „Czas ciekawy, czas niespokojny”. Czy jest jednak jakaś kwestia, której pan nie poruszył i teraz tego żałuje?[/b]
Zbigniew Mentzel: Choćby nie wiem, ile pytań się zadało, w takiej sytuacji jak dzisiaj, zawsze ma się wrażenie, że można ich było postawić więcej. Na przykład tych, w których musiałbym przekroczyć próg intymności, który wcześniej wspólnie określiliśmy.
[b]Leszek Kołakowski podał w pana książce dwa tematy tabu. Po pierwsze nie chciał rozmawiać o rodzicach, po drugie o tym, „kto z kim spał”. A jak odnosił się do swojego zauroczenia komunizmem. Czy się go wstydził, był zażenowany?[/b]
Profesor związał się z komunizmem, jak sam lubił mówić, jako mędrzec 17-letni. Po paru latach przestał być nie tyle nawet komunistą, co marksistą, w rozpoznawalnym sensie tego słowa. Więc trwało to wszystko krótko. Myślę też, że w sposób rzeczowy i po męsku się z tego rozliczył. Wielokrotnie o tej sprawie mówił i pisał. Jednak w ostatnich latach znacznie mocniej zajmowały go już inne kwestie.
Wracając do pani pierwszego pytania: nie wszystkie kwestie udało mi się w rozmowie z profesorem poruszyć, ale jedno bardzo ważne pytanie mu zadałem. Dotyczyło Pana Boga i tego, czy świat naszego doświadczenia jest realnością ostateczną. Profesor odpowiedział, że nie tylko jemu się wydaje, że nie jest ostateczną rzeczywistością, ale że on wręcz o tym wie. Po chwili jednak się z tego wycofał. Stwierdził, że jak ktoś mówi „wiem”, to może usłyszeć: „Skoro wiesz, udowodnij!”. A tego nie da się udowodnić w takim sensie, jak można dowieść, ile wynosi suma kątów w trójkącie.