Patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl naprawdę nazywa się Władimir Gundiajew, jest leningradczykiem, synem popa. Choć ma już 66 lat, nie przestaje marzyć. To, o czym marzy patriarcha, wyjawił niedawno szef Roskosmosu Anatolij Pierminow podczas tradycyjnego spotkania z kosmonautami udającymi się na stację kosmiczną Alfa.
Takie spotkanie, zwane w Rosji czajepitiem (piciem herbaty), jest rytuałem towarzyszącym od lat lotom Rosjan w kosmos. Teraz poprzedza także wyloty na stację międzynarodową. Jak podaje portal Lenta, patriarcha od dawna interesuje się pracą centrum przygotowań kosmonautów. Wspierał też wszystkie przedsięwzięcia na okołoziemskiej orbicie.Sam święci każdą rakietę i statek przed startem. Do tego zachęca kosmonautów do zabierania ze sobą w przestrzeń świętych przedmiotów. Jak pisze w swoim blogu kosmonauta Maksim Surajew, na stacji Alfa można znaleźć i ikony, i krzyże prawosławne.
Teraz Cyryl chce osobiście zobaczyć świat z orbity. W ramach przygotowań odbył już 19 specjalistycznych treningów na odrzutowych migach, na których ćwiczą przed lotami kosmiczni turyści.
Jedno jest pewne: jeżeli Cyryl poleci do gwiazd, za jego lot zapłacą wierni podatnicy. I to niemało. Od kosmicznych turystów Rosjanie inkasowali dotychczas po 20 – 35 mln dolarów od osoby.