Gdy dziewczyna 34-letniego Jamesa Wrigleya z Londynu dowiedziała się, że korespondował na Facebooku ze swoją koleżanką z pracy, natychmiast go zostawiła. Również małżeństwo innej mieszkanki brytyjskiej stolicy Marianny Gini rozpadło się po sześciu latach, gdy jej mąż dzięki Facebookowi nawiązał romans.

W Stanach Zjednoczonych już jeden na pięć rozwodów spowodowane jest przez Facebooka – wynika z raportu Amerykańskiej Akademii Prawników ds. Rodziny (AAML). Podobnie jest w Wielkiej Brytanii.

Portale społecznościowe nie tylko coraz częściej przyczyniają się do rozwodów (95 proc. z 600 mln użytkowników Facebooka szukało na nim swojej dawnej miłości), ale coraz częściej dostarczają dowodów w sprawach rozwodowych.

– Kiedyś jako dowody służyły ślady szminki na kołnierzyku, dzisiaj dostarcza nam ich Facebook – mówi “Rz” Michael Stutman, prawnik z AAML, który co najmniej w połowie spraw rozwodowych wykorzystuje dane zebrane na portalach. – Ostatnio miałem sprawę o przyznanie praw rodzicielskich. Na profilu ojca na Facebooku znaleźliśmy, że jest fanem Adolfa Hitlera i wchodzi na kilka obrzydliwych stron. W efekcie nie dostał prawa do opieki nad dzieckiem – mówi Stutman.

Przedstawiciele Facebooka zapewniają, że portal nie ma nic wspólnego z rosnącą liczbą rozwodów. W USA rocznie rozpada się około miliona małżeństw. W Polsce w 2009 r. było 72 tys. rozwodów.