Rymy, których politycy słuchać nie lubią

"Wrzucasz kartkę i wybierasz drób" śpiewa Lady Pank o wyborach. "Nie wierzę w drugą Irlandię" rapuje Peja. Nie wszyscy artyści chwalą władzę

Aktualizacja: 02.06.2011 19:06 Publikacja: 01.06.2011 20:46

Rymy, których politycy słuchać nie lubią

Foto: ROL

"Szczerze nie wierzę w drugą Irlandię premierze,/bo wybrałem na zasadzie mniejszego zła przecież./Ci ludzie, których mijam na chodnikach, spotykam/grzebiących po śmietnikach, czy to już ta Ameryka?" – rapuje Peja w utworze "Dzieci gorszego boga" na najnowszej płycie "Reedukacja" grupy Slums Attack. Nie pierwszy raz hiphopowiec recenzuje poczynania rządzących. Pięć lat temu w albumie "Szacunek ludzi ulicy" krytykował rządy PiS: "nie wystarczy palnąć pięścią w stół" i "wypowiadać wściekle tysięcy słów". – Muzyka powinna mieć więcej przekazu. Dlatego twórca powinien mówić o rzeczach ważnych – wyjaśnia "Rz" Peja.

Choć jego albumy świetnie się sprzedają, a "Reedukacja" już pięć dni po premierze zyskała status płyty platynowej, zabarwione politycznie utwory rapera trudno usłyszeć w mediach. Zdaniem muzyków stacje emitują takie piosenki niechętnie, bo obawiają się reakcji polityków.

Lady Pank i władza drobiu

– Kapela nie zaistnieje bez dobrych tekstów. Dlatego nigdy nie unikaliśmy zahaczania o politykę – mówi wokalista Lady Pank Janusz Panasewicz. W pierwszej połowie 2007 r. hitem była jego piosenka "Strach się bać".

W PRL Lady Pank słynął z subtelnych aluzji do rzeczywistości politycznej. Tym razem nie pozostawił słuchaczom złudzeń, o kim jest tekst: "Wolne wybory, chyba to znasz/Co cztery lata do urny gnasz/Aż ze zdziwienia mięknie ci dziób/Wrzucasz kartkę i wybierasz drób".

Płyta ukazała się w okresie, gdy koalicja PiS z Samoobroną i LPR źle się układała, a niedługo później wybuchła afera związana z akcją CBA w resorcie rolnictwa, po której posadę stracił wicepremier Andrzej Lepper. Mówiło się o przyśpieszonych wyborach. Być może dlatego utwór Lady Pank zdecydowały się emitować tylko niektóre stacje. – W tym tekście było sporo aluzji politycznych. Nie były jednak aż tak dosłowne. Gdyby nie to, być może tej piosenki w ogóle nie udałoby się usłyszeć w radiu – uważa Panasewicz.

Niemal zupełnego medialnego bojkotu doświadczył rok wcześniej Big Cyc, równie chętnie nawiązujący do polityki. – Gdy tylko ukazał się nasz album "Moherowe berety", zaczęły się problemy – wspomina wokalista i tekściarz kapeli Krzysztof Skiba. – "Moherowych beretów" nie grały żadne stacje oprócz Antyradia. A od wydawców "Teleexpressu" dowiedzieliśmy się, że możemy powiedzieć o nowej płycie, ale bez podania jej tytułu.

Lider Big Cyca dodaje, że podobne problemy zespół miał wcześniej z promocją piosenki "Złoty warkocz" o byłej posłance Samoobrony Renacie Beger. – Jeśli jakaś telewizja zdecyduje się pokazać piosenkę tego typu, to co najwyżej w politycznym programie publicystycznym. "Złoty warkocz" wykonaliśmy przed Renatą Beger w Polsacie u Krzysztofa Skowrońskiego – opowiada.

Wałęsa jako Superman

Inaczej sytuacja wyglądała w pierwszej połowie lat 90. Piosenki o polityce miały wtedy w repertuarze niemal wszystkie najważniejsze zespoły rockowe. W 1991 r. ukazała się płyta Big Cyca "Nie wierzcie elektrykom", na okładce której umieszczono wizerunek Lecha Wałęsy w koszulce Supermana i ze znaczkiem "Playboya" w klapie. Muniek Staszczyk z T. Love po wyborach prezydenckich w 1995 r. nagrał piosenkę, w której nazwał Aleksandra Kwaśniewskiego leszczem.

Artystą, który aluzjami do polityki zasłynął najbardziej, był jednak Kazik Staszewski. Na Festiwalu w Sopocie w 1992 r. zaśpiewał utwór "100 000 000", będący aluzją do niespełnionych obietnic Lecha Wałęsy. Prezydent zobowiązał się dać Polakom po 100 mln starych złotych, czyli 10 tys. dzisiejszych: "Obiecałeś sto milionów, wyraźnie słyszałem/I minęło tyle czasu, ja nic nie dostałem (...) Wałęsa, dawaj moje sto milionów".

Adresat piosenki siedział na widowni i skomentował występ: – Ja chciałem dać, tylko mi nie pozwalają, a ja nie mam mocy wykonawczej. Niech więc ten piosenkarz, którego uważam za jednego z inteligentniejszych, ostatnią zwrotkę zaśpiewa: "Pomóżmy Wałęsie to zrealizować".

Kazik na propozycję nie przystał, ale nagrał kontynuację piosenki: "300 000 000". W innej, "Panie Waldku, pan się nie boi", odniósł się do tzw. nocy teczek, obalenia rządu Jana Olszewskiego i wyboru na premiera Waldemar Pawlaka. Z kolei wizytę premiera Józefa Oleksego w Rosji z okazji 50. rocznicy zakończenia II wojny światowej, która zbiegła się z pacyfikacją Czeczenii, skrytykował w utworze "Łysy jedzie do Moskwy".

Gdy lider Samoobrony bez zgody Kazika wykorzystał w kampanii wyborczej utwór "100 000 000", piosenkarz nagrał piosenkę o tytule "Pier... lę Pera". – Publiczne wulgaryzmy nie świadczą dobrze o poziomie. Ja nie przeklinam nawet w domu – mówi dziś Andrzej Lepper. – Jednak nigdy z żadnym artystą nie poszedłbym do sądu.

Piosenka w prokuraturze

Na początku lat 90. takie przypadki się jednak zdarzały. W 1992 r. senator ZChN Jan Szafraniec zawiadomił prokuraturę o znieważeniu symboli narodowych w związku z piosenką Kazika "Jeszcze Polska", której refren brzmiał: "Coście sk... ny uczynili z tą krainą". Prokuratura Kazika przesłuchała i sprawę umorzyła.

Wcześniej odniósł się do niej Wałęsa, znów krytykując piosenkarza: – Mam nadzieję, że ten człowiek postara się trochę więcej zrozumieć.

W tym samym czasie prokuratura, też po zawiadomieniu jej przez ZChN, badała piosenkę zespołu Piersi, którego liderem jest Paweł Kukiz. Utwór "ZChN zbliża się" był pastiszem znanej pieśni religijnej. Tekst opowiadał o księdzu rozbijającym po pijaku toyotę. Śledczy i tym razem umorzyli postępowanie, a obawiając się kolejnych problemów, Kukiz zachęcał podczas koncertów publiczność, by śpiewała piosenkę zamiast niego.

W 1993 r. zespół Big Cyc miał problemy z powodu płyty "Wojna plemników", na której okładce zakonnica suszyła prezerwatywy. Tytuł nawiązywał do toczącej się wtedy debaty aborcyjnej. – Na plakacie promującym płytę widniało logo starającej się o koncesję stacji RMF FM. Dla ówczesnego członka KRRiT, a obecnie senatora PiS Ryszarda Bendera było to wystarczającym argumentem, że temu radiu koncesja się nie należy. Ostatecznie koncesję przyznano – wspomina Skiba.

Jego zdaniem przepychanki z politykami doprowadziły do tego, że w połowie lat 90. piosenki na ich temat na dobre zniknęły z anten. – Dziś w radiu nie ma miejsca na teksty zaangażowane. To dlatego szans na emisję nie miały wymierzone w SLD piosenki z wydanej w 2004 r. "Płyty pirackiej" zespołu Piersi – wyjaśnia Skiba. – Zupełnie inaczej jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie radiostacje lansowały piosenkę zespołu Green Day "American Idiot" o prezydencie George'u W. Bushu.

Zarzuty wobec poetów

Z podobnymi problemami borykają się poeci. Choć nikt nie zabrania im publikować zaangażowanych wierszy, są często oskarżani o sprzyjanie określonej opcji politycznej. Spotkało to Marcina Wolskiego, który po katastrofie smoleńskiej opublikował w "Gazecie Polskiej" wiersz "Na śmierć prezydenta Kaczyńskiego" nawiązujący do "Pogrzebu prezydenta Narutowicza" Juliana Tuwima. Wolski zadedykował utwór mediom: "Prawdę mając na ustach, a kłamstwo w kieszeni,/będąc zgodni ze stadem, z rozumem w konflikcie,/dzisiaj lekko pobledli i trochę stropieni,/jeśli chcecie coś zrobić, to przynajmniej milczcie!". – Wiersz napisałem w reakcji na postawę byłych przeciwników prezydenta, którzy zaczęli nagle ronić łzy. Gdybym wiedział, że ta przemiana będzie aż tak krótka, nie prosiłbym o minutę ciszy, bo wiedziałbym, że to apel skazany na przegraną – wyjaśnia Wolski.

Po publikacji na jego głowę spadły gromy. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz w blogu nazwał poetę uzurpatorem i jedyną wyrocznią w sprawach moralnych. "Gazeta Wyborcza" napisała, że Wolski "wali na odlew". Niewiele lepsza atmosfera towarzyszyła publikacji w tym samym okresie w "Rz" wiersza Jarosława Marka Rymkiewicza "Do Jarosława Kaczyńskiego", który miał zachęcić prezesa PiS do startu w wyborach prezydenckich.

Zarzucanie poetom, że stają po określonej stronie politycznej, nie jest niczym nowym. Spotykało to twórców o wydawałoby się niepodważalnym autorytecie. W 1992 r., po nocy teczek, w trakcie której Antoni Macierewicz przedstawił w Sejmie listę agentów SB, Wisława Szymborska wysłała do "Gazety Wyborczej" wiersz "Nienawiść". Pojawiły się wtedy głosy, że poetka niepotrzebnie staje po stronie lustrowanych.

Z kolei Józef Oleksy do dziś ma żal do Zbigniewa Herberta za wiersz "Bezradność", który w 1995 r. ten wysłał do "Tygodnika Solidarność". Wiersz był reakcją na tzw. aferę Olina, która wybuchła, gdy szef MSW Andrzej Milczanowski z trybuny sejmowej oskarżył Oleksego o współpracę z KGB. Herbert próbował wyjaśnić powody rzekomej zdrady szefa rządu. Jako jedną z hipotez przyjął słowotok: "Może Premier ma logoreę/to znaczy bez ustanku mówi/sam nie wiedząc do kogo/to bardzo przykra neuroza/nie wolno karać chorego".

– Ten wiersz został napisany pod niemałym wpływem propagandy. Szkoda, że Herbert nie poczekał na wyjaśnienia i nie napisał dalszego ciągu – mówi dziś Józef Oleksy. – Od artystów oczekuję zresztą czegoś więcej niż tylko ustawienia się po jednej ze stron.

Hip-hop o Smoleńsku

Zdaniem Wolskiego artysta ma prawo wyrażać swoje poglądy polityczne. – Jeśli literatura ma być jakaś, to poeta nie powinien uśredniać opinii – mówi.

Podobnie uważa Peja, który zapowiada nagranie utworu poświęconego kondycji polskiego społeczeństwa po katastrofie smoleńskiej. – Twórca ze swoim przekazem ma trafiać w potrzeby emocjonalne zwykłych ludzi. A potrzeby polityków? Oni sami świetnie potrafią o siebie zadbać – mówi.

Są jednak i tacy, którzy przepychanek z politykami mają dość. Na najnowszej płycie Lady Pank "Maraton" tekstów o polityce już nie ma. – Doszedłem do wniosku, że wolę śpiewać o ładnych cyckach fajnej dziewczyny niż o głupim polityku – mówi Janusz Panasewicz.

"Szczerze nie wierzę w drugą Irlandię premierze,/bo wybrałem na zasadzie mniejszego zła przecież./Ci ludzie, których mijam na chodnikach, spotykam/grzebiących po śmietnikach, czy to już ta Ameryka?" – rapuje Peja w utworze "Dzieci gorszego boga" na najnowszej płycie "Reedukacja" grupy Slums Attack. Nie pierwszy raz hiphopowiec recenzuje poczynania rządzących. Pięć lat temu w albumie "Szacunek ludzi ulicy" krytykował rządy PiS: "nie wystarczy palnąć pięścią w stół" i "wypowiadać wściekle tysięcy słów". – Muzyka powinna mieć więcej przekazu. Dlatego twórca powinien mówić o rzeczach ważnych – wyjaśnia "Rz" Peja.

Pozostało 94% artykułu
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie