Kawa z Papui-Nowej Gwinei? Kakao z Ghany? Herbata z Nepalu? – Na pewno trzeba za nie zapłacić trochę więcej, ale to produkty wysokiej jakości. A kupując je, dajemy szansę rolnikom i drobnym producentom z Afryki, ubogich regionów Azji czy Ameryki Łacińskiej. Bez tego nie mieliby szans na globalnym rynku i trwaliby w biedzie – tłumaczy Tadeusz Makulski z Polskiego Stowarzyszenia Sprawiedliwego Handlu.
Idea spodobała się w Poznaniu. W tym miesiącu magistrat oficjalnie rozpoczął starania o tytuł Miasta Sprawiedliwego Handlu. Aby go zdobyć, należy spełnić kilka warunków. Główne to stosowna uchwała rady miasta oraz odpowiednia liczba placówek, które oferują tak zwane produkty fair trade.
– Jeden taki sklep musi przypadać na 10 tysięcy mieszkańców, a jeden punkt gastronomiczny na 20 tysięcy – wyjaśnia Makulski. Oznacza to, że Poznań musi mieć 56 sklepów z produktami fair trade i 28 oferujących je restauracji.
– Oczywiście miasto samo nie założy takich placówek. Ale możemy namawiać kupców do sięgania po produkty fair trade. I przede wszystkim zająć się edukacją – mówi Leszek Kurek, dyrektor wydziału ochrony środowiska w Urzędzie Miasta Poznania.
Magistrat zamierza zorganizować konkurs dla szkolnego ekolidera, w którym nagrodami będą kuferki z produktami fair trade, oraz grę miejską. Kilka dni temu w urzędzie odbył się też specjalny kiermasz. Na tym jednak nie koniec.