Przedsiębiorcy znów przegrali z marazmem urzędników i niechęcią z ich strony. A uboga gmina traci 150 miejsc pracy i przychody z podatków.
Po kilku latach przepychanki z burmistrzem Włoszczowy Bartłomiejem Dorywalskim (PiS) właściciele firmy Strunobet – Migacz, jednego z największych przedsiębiorstw w województwie świętokrzyskim (ok. 40 mln zł przychodu w 2010 r.), tuż przed świętami postanowili zlikwidować działalność w tej gminie. Negocjują już z jednym z samorządów powiatu starogardzkiego warunki przeniesienia inwestycji.
– Nie można w nieskończoność prosić władzy włoszczowskiej o umożliwienie realizacji każdej z naszych inwestycji – mówi „Rz" Henryk Migacz, właściciel przedsiębiorstwa.
– Taka sytuacja dla gminy jest kompromitująca. Per saldo nie ucierpi właściciel firmy, ale gmina, która utraci podatki i miejsca pracy – komentuje Lech Jeziorny, ekspert Centrum im. Adama Smitha (w całym powiecie pod koniec 2011 r. bezrobocie było bliskie 14 proc.). – Można powiedzieć, że burmistrz zamknął mieszkańcom drogę do dobrobytu.
O perypetiach przedsiębiorców z Włoszczowy pisaliśmy w „Rz" dwukrotnie. Kiedy w 2008 r. w łaściciele firmy produkującej m.in. słupy oświetleniowe wystąpili do burmistrza Dorywalskiego o ustalenie warunków zabudowy budynku socjalno-magazynowego, na wydanie decyzji musieli czekać trzy miesiące, choć urząd miał na to miesiąc. Na dopełnienie procedur związanych ze zmianą planu zagospodarowania pozwalających na budowę hali fabrycznej firma czekała prawie 2,5 roku. A 1,5 roku – na wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla innej inwestycji (budowy stacji paliw i myjni samochodowej).