Jeszcze sto lat temu nosorożce powszechnie występowały na afrykańskich sawannach i w tropikalnych lasach Azji. Utrata naturalnych ostoi i intensywne polowania na początku XX wieku spowodowały drastyczny spadek populacji. Do tego dochodzi kłusownictwo. W rezultacie nosorożec czarny, zamieszkujący Afrykę, a także nosorożec jawajski i nosorożec sumatrzański są krytycznie zagrożone wyginięciem. Populacje dwóch pozostałych gatunków, czyli nosorożca indyjskiego i nosorożca białego rosną, mimo to gatunki również znajdują się na Czerwonej Liście Światowej Unii Ochrony Przyrody.
Dziś nosorożce giną przede wszystkim dlatego, że ludzie wierzą w cudowną zdrowotną moc ich rogów. - Odbiorcą są przede wszystkim kraje azjatyckie, takie jak Chiny, Wietnam, Tajwan i Korea Południowa. Zainteresowanie produktami zawierającymi róg nosorożca jest wciąż duże, chociaż nie udowodniono jego działania leczniczego. Róg nosorożca zbudowany jest z keratyny, podobnie jak ludzkie włosy i paznokcie - mówi Magdalena Gołębiewska z WWF Polska. Tymczasem, jak pisał niedawno Jarosław Giziński w "Rzeczpospolitej", Chińczycy, Wietnamczycy, a nawet wykształceni Koreańczycy nie przyjmują do wiadomości racjonalnych tłumaczeń. W całej Azji Wschodniej dziesiątki tysięcy sklepików i bazarowych sprzedawców oferują cudowne maści, proszki i amulety, których skuteczność „jest potwierdzona od czasów dynastii Han".
Od początku roku w samej RPA zginęło 381 nosorożców. Jeśli rzeź będzie kontynuowana, to do końca roku pobity zostanie ubiegłoroczny niechlubny rekord – zginęło wówczas 448 zwierząt.
"W czasach gdy czarnorynkowa cena sproszkowanego rogu nosorożca zrównała się z ceną złota, zakazy nie są skuteczne. Zwierzęta zabijane są nawet przez skorumpowanych żołnierzy, czasami w najokrutniejszy sposób, gdy róg odcinany jest piłą mechaniczną żywemu nosorożcowi" - pisał Giziński.