Reklama

Mazowsze chałturzy

Szef zespołu pieśni i tańca pozwala artystom śpiewać grafomańskie teksty na prywatnych występach

Publikacja: 02.11.2012 01:05

Zespół Pieśni i Tańca Mazowsze coraz mniej koncertuje. Zamiast tego muzycy występują na prywatnych i

Zespół Pieśni i Tańca Mazowsze coraz mniej koncertuje. Zamiast tego muzycy występują na prywatnych imprezach

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

„Jadą goście jadą, na parapetówę. Na stołach czekają góry półlitrówek. Julita z przejęcia cap za półlitrówkę, kazała  ją  sobie wlać w żyłę przez kroplówkę...". To fragment piosenki, której członkowie Zespołu Pieśni i Tańca  Mazowsze muszą się teraz uczyć na pamięć. I zaśpiewać na prywatnej imprezie.

Za przyzwoleniem obecnego p.o. dyrektora Włodzimierza Izbana zespół stworzony przez Mirę Zimińską i Tadeusza Sygietyńskiego chałturzy na imprezach organizowanych na zamówienie biznesmena. I śpiewa np. „Sześć i pół hektara błota kupić naszła raz ochota Jarosława Kłapuckiego, twardy jest, więc dopiął swego. Hej wio...".

– To jest jakiś koszmar, zły sen – słyszymy od członków zespołu. – Jeszcze nigdy nie upadliśmy tak nisko.

Pierwszy taki koncert odbył się miesiąc temu w prywatnej posiadłości pod Toruniem.  Artyści wystąpili w dresach, bez tradycyjnych strojów. W listopadzie ma się odbyć kolejny, tym razem w Karolinie.

Teksty piosenek, które mają być wyśpiewywane na ludową melodię, już zostały dostarczone do siedziby Mazowsza przez organizatorów.

Reklama
Reklama

Do tej pory zdarzało się, że poszczególni członkowie zespołu dorabiali na boku – pensje w Mazowszu nie należą do wysokich. Tym razem na prywatnym przyjęciu występuje cały zespół za aprobatą kierownictwa.

Taki występ jest płatny ekstra – po ok. 300 zł na osobę. Za koncert wyjazdowy dla zwykłej publiczności artyści dostają po ok. 5 proc. wynagrodzenia.

– Jeśli to ma być kierunek funkcjonowania naszego zespołu w przyszłości, to Mira Zimińska na pewno przewraca się w grobie  –  ocenia tancerz Mazowsza  Bogusław Topajew.

Oburzenia nie kryją też radni sejmiku mazowieckiego, którym przeczytaliśmy fragmenty piosenek. – Takie teksty są dobre na jakieś disco polo, ale nie dla prestiżowego zespołu, który ma dbać o tradycję ludową i wysoką jakość występów – komentuje radna Katarzyna Piekarska (SLD).

– To nie jest kierunek, w którym chcielibyśmy, by szło Mazowsze. Poprosimy o wyjaśnienia – deklaruje radny Grzegorz Pietruczuk, wiceszef komisji kultury.

Nam nie udało się uzyskać komentarza dyrektora ani rzecznika Mazowsza.

Reklama
Reklama

Wyjaśnień wobec radnych zapewne będzie wymagała jeszcze jedna istotna kwestia związana z Mazowszem – konkurs na dyrektora zespołu, który właśnie trwa w urzędzie marszałkowskim.

P.o. dyrektora Włodzimierz Izban (jednocześnie szef Mazowieckiego Teatru Muzycznego, bliski znajomy marszałka Mazowsza Adama Struzika i były kandydat PSL na senatora) jest w tym konkursie faworytem urzędników. Ale ma konkurenta – reżysera teatralnego  Waldemara Matuszewskiego, który z kolei jest faworytem zespołu.

Tych dwóch kandydatów spośród pięciu osób wybrała dziewięcioosobowa komisja złożona z przedstawicieli urzędu, Mazowsza, resortu kultury i ZASP. We wtorek niespodziewanie Adam Struzik  wstrzymał jej prace. – Są wątpliwości co do bezstronności jednego z członków komisji – mówi nam Anna Groszek-Książek z biura prasowego urzędu marszałkowskiego.

Komisja ma czekać, aż zespół wymieni swego przedstawiciela. Chodzi o wieloletniego członka zespołu, tancerza Konrada Golianka, wiceszefa zespołowej „S", którego Izban postanowił zwolnić dyscyplinarnie z pracy w Mazowszu.

– Uznał, że rażąco naruszyłem obowiązki pracownicze, bo nie podpisałem się na liście podczas jednych zajęć. Ale traktuję to jako pretekst, na pewno będę się odwoływał i skarżył tę decyzję, bo jest kuriozalna – stwierdza Golianek.

– Oceniamy to jako ewidentną próbę pozbycia się przez dyrektora osoby z komisji, która nie głosowałaby za jego kandydaturą. Zawnioskowaliśmy do marszałka Struzika o wykluczenie kandydatury Włodzimierza Izbana z konkursu – mówi nam Waldemar Dubiński z mazowieckiej „S".

Reklama
Reklama

Zespół na razie nie zamierza wymieniać swoich przedstawicieli w komisji. Ma jednak obawy co do innych decyzji p.o. dyrektora związanych z przyszłością Mazowsza.

Zespół – kiedyś wizytówka  Polski na świecie – ostatnio bardzo mało koncertuje. W tym roku był tylko na Ukrainie. Średnio ma jeden występ w miesiącu. Tymczasem w Mateczniku – wyremontowanej za unijne i marszałkowskie pieniądze (26 mln zł) siedzibie – zaczyna występować Mazowiecki Teatr Muzyczny – operetka stworzona przez Włodzimierza Izbana.

Czy to oznacza, że te dwie instytucje będą teraz mieścić się w siedzibie w Otrębusach?

Marszałek Mazowsza zaprzecza, jakoby miałyby się oficjalnie połączyć. Jednak coraz więcej osób z administracji MTM jest zatrudnianych w biurach Mazowsza.

„Jadą goście jadą, na parapetówę. Na stołach czekają góry półlitrówek. Julita z przejęcia cap za półlitrówkę, kazała  ją  sobie wlać w żyłę przez kroplówkę...". To fragment piosenki, której członkowie Zespołu Pieśni i Tańca  Mazowsze muszą się teraz uczyć na pamięć. I zaśpiewać na prywatnej imprezie.

Za przyzwoleniem obecnego p.o. dyrektora Włodzimierza Izbana zespół stworzony przez Mirę Zimińską i Tadeusza Sygietyńskiego chałturzy na imprezach organizowanych na zamówienie biznesmena. I śpiewa np. „Sześć i pół hektara błota kupić naszła raz ochota Jarosława Kłapuckiego, twardy jest, więc dopiął swego. Hej wio...".

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Klamka zapadła, w Warszawie rusza największa odbudowa historyczna w Europie
Społeczeństwo
Kocia wolność czy miejskie zagrożenie? Wypuszczanie kotów to problem dla zwierząt i przyrody
Społeczeństwo
„To może być zapowiedź radykalnej zmiany nastrojów”. Socjolog komentuje najnowszy sondaż
Społeczeństwo
Niechciani pasażerowie metra. W siedzeniach zalęgły się pluskwy?
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama