Kiedy bracia Sikorscy rozwijali swoją pasję związaną z lotnictwem, przysięgali sobie, że w przypadku tragicznej śmierci jednego z nich zaopiekują się swoimi rodzinami. Po śmierci brata Adam Sikorski uznał więc, że to on powinien zaopiekować się bratankiem, swoim imiennikiem.
Dziś jednak jego kontakt z Adasiem jest ograniczony do minimum, a batalia o adopcję trwa już sześć lat.
– Ta sprawa zakończyła się w 2010 r. odrzuceniem naszego wniosku o adopcję. Złożyliśmy odwołanie do Sądu Najwyższego, który uchylił prawomocny wyrok Sądu Rejonowego w Częstochowie, uznając, że nie kierował się on przyszłością dziecka – mówi Adam Sikorski.
W grudniu 2012 r. sprawa wróciła na częstochowską wokandę. Według Sikorskiego dziecko nie powinno dorastać w domu swoich prawie 70-letnich dziadków. – Oni mogą odgrywać wspaniałą rolę dziadków, ale w moim domu, wraz z naszymi dwiema córkami w przybliżonym wieku, Adaś wiódłby życie podobne do tego przed tragedią – mówi.
Dziecko dziedziczy znaczny majątek. Do ojca Adasia należała połowa udziałów firmy paliwowej, którą prowadził z bratem. Według Sikorskiego dziadkowie nadużywają swoich praw jako opiekunowie, rozporządzając pieniędzmi chłopca w niewłaściwy sposób. – Z dokumentacji wydatków wynika, że żyją na jego koszt od dwóch lat – mówi. Adaś ma nawet sponsorować wakacje opiekunów.