– Tęsknię za Polską, chciałabym móc tu mieszkać. Tylko że tutaj strasznie trudno jest żyć. W Wielkiej Brytanii, pracując, mogę pozwolić sobie z mężem na spłatę domu i nie muszę liczyć, czy wystarczy nam do pierwszego – mówi Anna, która wyjechała z województwa podlaskiego pięć lat temu. – Już tu nie wrócimy – przyznaje.
Zapuszczają korzenie
Takich jak ona jest coraz więcej. Z nieopublikowanych jeszcze danych GUS, do których dotarła „Rz", wynika, że spośród 2,1 mln emigrantów ponad 75 proc. przebywa za granicą ponad rok. – W ciągu ostatnich lat liczba rezydentów zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do liczby emigrantów – wskazuje prof. Krystyna Iglicka, rektor Uczelni Łazarskiego.
Dlaczego jest to niebezpieczne? Bo im dłużej żyje się na emigracji, tym trudniej wrócić do ojczyzny. A dla naszego kraju, w którym dzieci rodzi się jak na lekarstwo, jest to olbrzymia strata. – Zwłaszcza że wyjeżdżają głównie ludzie młodzi – dodaje prof. Iglicka.
O tym, że Polacy tracą kontakt z ojczyzną, świadczą też dane dotyczące transferów pieniędzy. Mimo że naszych rodaków za granicą przybywa, właściwie nie rosną kwoty pieniędzy, jakie przesyłają do kraju. W 2012 roku emigranci wysłali nad Wisłę 17,4 mld zł, zaledwie o 70 mln zł więcej niż rok wcześniej.
Ponadto coraz więcej naszych rodaków występuje o zagraniczne obywatelstwo. Polki rodzą też na emigracji coraz więcej dzieci. W ubiegłym roku w Anglii i Walii urodziły ich 21,2 tys. Odpowiadają już aż za 2,9 proc. wszystkich urodzeń na Wyspach. Kolejny raz wyprzedziły Pakistanki, Hinduski i matki pochodzące z Bangladeszu.