– Łezka się w oku kręci. Sejmowa Hawełka to kawałek historii – mówi Jerzy Budnik, poseł PO z 16-letnim stażem. Ta historia właśnie się kończy. Wywodząca się z Krakowa firma, która żywi posłów od 1996 r., wypowiedziała umowę Kancelarii Sejmu.
Nowego najemcę ma znaleźć specjalna komisja konkursowa. – Ciągłość żywienia zostanie zachowana – obiecuje wiceszef kancelarii Jan Węgrzyn. Jednak wielu posłów mówi o końcu epoki. Bo Hawełka na stałe wrosła w sejmowy krajobraz.
Odejście Hawełki to rewolucja, bo na terenie parlamentu firma prowadzi aż sześć lokali.
Największą popularnością cieszy się stołówka w budynku komisji sejmowych. Za 12 złotych można kupić tam roladę cielęcą ze szpinakiem, a za 9,90 – wołowinę po sarmacku. Obok znajduje się część restauracyjna z obsługą kelnerów. Podają także alkohole. 15 zł kosztuje drink Kamikadze, a 20 – Orgazmo na bazie likieru, amaretto i mleka.
Dwa sąsiadujące lokale powszechnie nazywa się w Sejmie Hawełką. Do tego dochodzi mały barek w tym samym budynku i trzy lokale w hotelu sejmowym: restauracja, bar i cukiernia. W dniu posiedzeń Hawełka serwuje też posłom serwis z kanapkami.