Jan Golba, burmistrz Muszyny w Małopolsce, zamierza pozwać do sądu Główny Urząd Statystyczny. Twierdzi, że w miasteczku mieszkają 4902 osoby. Według GUS mieszkańców jest zaś 5115. Chodzi więc o zaledwie 213 osób, ale dla samorządu mają one wielkie znaczenie.
– Zawyżona przez GUS liczba mieszkańców spowodowała, że straciłem w tym roku prawie 1,5 mln zł subwencji oświatowej – mówi „Rz" burmistrz Golba. – Kilka razy prosiłem GUS o korektę tych danych, ale bezskutecznie. Jeśli nie odzyskam tych pieniędzy, będę musiał zapewne zamknąć wkrótce jedną szkołę – dodaje.
O co chodzi? Subwencję oświatową przyznaje gminom resort edukacji według specjalnego algorytmu. Faworyzowane są małe miejscowości do 5 tys. mieszkańców. Dostają na ucznia o prawie 40 proc. więcej pieniędzy niż inne miejscowości. Wystarczy jednak, że liczba mieszkańców wzrośnie do 5001, a z preferencjami trzeba się pożegnać.
Przepisy twardo mówią, że liczbę mieszkańców ustala prezes GUS.
– Według rejestrów ewidencji ludności, które obejmują zgony, urodzenia, wszystkie zameldowania i wymeldowania mieszkańców Muszyny jest mniej niż 5 tys. – zapewnia Golba. – Ta liczba wciąż się zmniejsza. Na koniec ubiegłego roku miałem tylko 4831 mieszkańców. Tymczasem GUS bierze dane ze spisu powszechnego z 2011 r., który moim zdaniem został źle przeprowadzony.