Pułapka na kupujących auta

MSW ostrzega przed stroną w sieci, która oferuje sprawdzenie, czy wóz jest legalny.

Aktualizacja: 27.11.2014 22:50 Publikacja: 27.11.2014 22:25

Używane samochody, czy to kupowane w sieci, czy na giełdzie (na zdjęciu giełda w Sandomierzu, 2009 r

Używane samochody, czy to kupowane w sieci, czy na giełdzie (na zdjęciu giełda w Sandomierzu, 2009 r.), najbezpieczniej jest sprawdzić na stronie udostępnionej przez MSW

Foto: Fotorzepa/Rafał Guz

MSW udostępniło latem długo oczekiwaną przez kierowców usługę „Historia pojazdu", która jest batem na oszustów i nieocenioną pomocą dla kupujących używane samochody. Dzięki stronie historiapojazdu.gov.pl można sprawdzić np., czy auto, które chcemy kupić, nie pochodzi z kradzieży. Jednak ktoś zastawił pułapkę na szukających informacji: stworzył stronę o podobnym adresie (historia.pojazdu.pl), którą internauci mogą łatwo pomylić z tą ministerialną.

– To podszywanie się pod udostępnioną przez nas usługę. Kierujemy zawiadomienie do organów ścigania – mówi „Rzeczpospolitej" Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSW.

Resort zdecydował się na krok bez precedensu. Na swojej stronie ostrzegł obywateli przed korzystaniem z tego drugiego serwisu. – Tylko dane uzyskane dzięki nam są wiarygodne i za nie bierzemy odpowiedzialność – podkreśla Woźniak.

Dane bez gwarancji

Swoją usługę ministerstwo udostępniło w czerwcu i od razu cieszyła się ogromnym powodzeniem. W ciągu czterech miesięcy skorzystało z niej 835 tys. osób, które za jej pośrednictwem sprawdziły 812 tys. pojazdów znajdujących się  w bazie CEPiK (Centralna Ewidencji Pojazdów i Kierowców).

Procedura jest prosta.  Wystarczy wpisać markę samochodu, jego numery rejestracyjny i nadwozia, datę pierwszej rejestracji, by sprawdzić, czy auto nie zostało wcześniej skradzione, ilu miało właścicieli, jaki ma przebieg, czy ma badanie techniczne i ubezpieczenie.

– Istnienie strony podszywającej się pod naszą zauważyli pracownicy resortu. Nie wiemy, kto i w jakim celu ją stworzył – mówi Woźniak.

Komunikat alarmuje, że „wszelkie inne strony pojawiające się w sieci, często o podobnych nazwach, funkcjonują bez wiedzy i zgody MSW i nie mają nic wspólnego z usługą »Historia pojazdu«". I zaznacza: „Nie gwarantują bezpieczeństwa Państwa danych oraz ich uprawnionego przetwarzania".

Strona, przed którą ostrzega resort, każe internaucie wpisać podobne dane o pojeździe, jak ta stworzona przez ministerstwo. Znajduje się na niej informacja, że użytkownik uzyska dane z systemu CEPiK, co jest nieprawdą. MSW zapewnia, że ów serwis nie ma dostępu do danych zgromadzonych w państwowej bazie.

Kradną na części

Kto i w jakim celu umieścił w sieci stronę wzorowaną na usłudze MSW? Ile osób z niej skorzystało i być  może zostało wpuszczonych w maliny? To już zadanie dla śledczych, którzy będę sprawę badać.

Funkcjonariusze zajmujący się ściganiem przestępczości samochodowej przypuszczają, że cel, jaki przyświecał autorowi, raczej nie jest szczytny.

– Ta strona różni się od autentycznej, wygląda prymitywnie, ale trudno ocenić, po co została stworzona. Może ktoś chce stworzyć na swój użytek zbiór danych o pojazdach – sugeruje Andrzej Borowiak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

– Na takiej lewej stronie można umieścić mylne informacje, np. że samochód jest legalny, chociaż został skradziony, albo znacznie zaniżyć jego przebieg – zauważa policjant ścigający gangi samochodowe.

Chociaż kradzieży samochodów jest nieporównanie mniej niż przed laty (w 2013 r. było ich 15,4 tys.), złodzieje nie wycofali się z rynku.

– Kradną mniej i prawie wyłącznie na części. W złodziejskich „dziuplach" znajdujemy rozebrane samochody skradzione zaledwie dwa dni wcześniej – mówi nam stołeczny policjant.

Inne częste zjawisko to legalizacja „bliźniaków". – Za 100–500 euro kupuje się rozbitka (auto po wypadku – red.), który wygląda jak zgnieciona puszka piwa. Potem złodziej kradnie samochód tej samej marki i koloru i do niego przekłada się to, co z rozbitka zostało, np. całą podłogę z tabliczkami znamionowymi. Przy kontroli drogowej trudno poznać, że z autem jest coś nie tak. Jeździ na legalnych papierach rozbitego wozu – wyjaśnia policjant. – Proceder kwitnie. W internecie roi się od ogłoszeń w rodzaju: „sprzedam spalony samochód wraz z dokumentami" – mówi.

Dodaje, że istnieje rynek fałszerzy dowodów rejestracyjnych, fałszowane są książki przeglądów technicznych, do kraju trafiają kradzione dowody in blanco włoskie, hiszpańskie i niemieckie, w które przestępcy wpisują dane.

W Warszawie giną głównie auta japońskie, poza stolicą niemieckie (VW, audi).

Jak nie kupić samochodu kradzionego albo na lewych papierach? – Patrzeć na właściciela, mniej na samochód, bo dziś rzadko się przebija numery. Umowy dobijać właśnie z właścicielem, osobą, której nazwisko figuruje w dokumentach, a nie z pośrednikiem, bo ten może okazać się oszustem.

 

Społeczeństwo
Młodzi wcześniej testują z „promilami”
Społeczeństwo
Sondaż: Składka zdrowotna dla przedsiębiorców w dół? Znamy zdanie Polaków
Społeczeństwo
Nawet 27 stopni w majówkę. Ale w weekend pogoda się zmieni
Społeczeństwo
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Kto ucieknie z kraju, gdy wybuchnie wojna
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Społeczeństwo
Sondaż: Jak Polacy oceniają pontyfikat papieża Franciszka?