Nie wzywam was do zmiany poglądów, lecz jedynie do zaprzestania wykorzystywania Ściany Płaczu do ich głoszenia – napisał rabin Szmuel Rabinowitz w liście otwartym skierowanym do kobiet walczących o równe prawa do modlitw w najświętszym miejscu judaizmu. Oznacza to, że Naczelny Rabinat Izraela, instytucja ultraortodoksyjna, sprawująca kontrolę nad miejscami kultu, nie ma zamiaru niczego zmieniać w dotychczasowej praktyce polegającej nie tylko na ograniczeniu kobietom dostępu do Ściany Płaczu, ale też zakazu używania przez nie w tym miejscu szat modlitewnych oraz prezentowania zwojów Tory.
Tym samym rabinat daje do zrozumienia, że nie będzie się kierował orzeczeniem sądu w Jerozolimie sprzed dwóch lat. Wydane zostało po aresztowaniu pięciu działaczek organizacji o nazwie Kobiety Ściany Płaczu za modlitwę w tałesach. Sąd uznał wtedy, że zasady zachowania się w tym miejscu nie powinny się odnosić wyłącznie do interpretacji ortodoksyjnego rabinatu, lecz „pluralistyczno-świecko-narodowej". Innymi słowy, Ściana Płaczu uznana została za symbol narodowy należący do wszystkich Żydów, oczywiście także do kobiet.
Z równym traktowaniem kobiet w judaizmie bywa różnie. Dla przykładu – o ile tałes, czyli szal modlitewny, jak i recytowanie zwojów Tory, są w tradycji ortodoksyjnej zarezerwowane dla mężczyzn, o tyle w judaizmie reformowanym i konserwatywnym obowiązują bardziej liberalne zasady. Ich wprowadzenia w życie domaga się organizacja Kobiety Ściany Płaczu.
Premier Beniamin Netanjahu, nie ingerując w sprawy religijne, domaga się od dawna wypracowania kompromisu w sprawie dostępu do Ściany Płaczu. Jego apele pozostają jednak bez skutku.
Świadczy o tym niedawne aresztowanie kobiety w tym miejscu, która postanowiła udać się tam ze zwojem Tory. Miała przy tym zamiar modlić się w miejscu przeznaczonym dla kobiet. Odprowadzona w kajdankach na posterunek policji została szybko zwolniona, lecz sprawa ożywiła ciągnący się od lat konflikt.