To wnioski ze środowego wyroku warszawskiego Sądu Apelacyjnego (sygnatura akt: ACa 221/12)
w sprawie o duży spadek (a dokładniej zachowek), jakiego żąda od Marka P. wnuczka zmarłej przed kilku laty żony czołowego działacza peerelowskiego, wydziedziczona przez babkę. Dość powiedzieć, że w skład spadku wchodzą pałacyk w podwarszawskim Konstancinie i luksusowe mieszkanie w stolicy.
Pozbawiła zachowku
Od razu wyjaśnijmy podstawową rzecz: wydziedziczenie nie polega na pominięciu w testamencie spadkobiercy, ale jest to pozbawienie osoby najbliższej: – małżonka, dziecka – prawa do zachowku. Zachowek to połowa udziału w spadku, jaki by przypadł z ustawy którejś z tych osób, gdyby nie zostały pominięte w testamencie. Gdy uprawniony jest małoletni bądź trwale niezdolny do pracy, zachowek jest wyższy i wynosi 2/3 udziału w spadku. Zachowek chroni więc najb?iższych zmarłego przed zupełnym pozbawieniem schedy.
Zmarła wiedziała najwyraźniej, czego chce, zresztą testament sporządzała u notariusza, gdyż mając dwóch synów, nie tylko że pominęła ojca powódki (wszystko zapisała drugiemu synowi) i go wydziedziczyła, ale wydziedziczyła też jego córkę, a swoją wnuczkę.
W testamencie babka nie szczędziła wnuczce krytyki, pojawiła się nawet kwestia, czy nie naruszyła jej dobrego imienia, dóbr osobistych, ale wobec śmierci testatorki jest bezprzedmiotowa. Babka zresztą w inny sposób nie bardzo mogła wnuczkę wydziedziczyć: uzasadnia bowiem wydziedziczenie wykazanie, że uprawniony do zachowku wbrew woli spadkodawcy postępuje uporczywie w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego bądź uporczywie nie dopełnia względem spadkodawcy obowiązków rodzinnych. Dodajmy, że przyczyna wydziedziczenia powinna wynikać z testamentu.