Tak uznał Sąd Najwyższy w postanowieniu, które stara się rozstrzygnąć tę dość skomplikowaną, ale ważną kwestię.
Dzieci, a od niedawna wszyscy chronieni jesteśmy przed niechcianymi spadkami, tzw. dobrodziejstwem inwentarza. Oznacza to, że spadkobierca odpowiada za długi zmarłego do wysokości czynnej udziału spadkowego. Dla wielu jest to jednak mordęga. Po co bowiem spłacać długi krewnego, kiedy i tak wyjdziemy na zero. Uchronić się można, odrzucając spadek.
Oświadczenie o odrzuceniu spadku (art. 1015 kodeksu cywilnego) można złożyć w ciągu sześciu miesięcy od dnia, w którym spadkobierca dowiedział się o powołaniu do spadku. Zwykle jest to dzień śmierci spadkodawcy. Z małoletnimi jest dodatkowy problem. Odrzucić spadek mogą tylko jego przedstawiciele ustawowi, zwykle rodzice, ale muszą uzyskać zezwolenie sądu opiekuńczego. A takie postępowania zabiera kilka miesięcy, nieraz więcej. I dopiero prawomocne orzeczenie sądu uprawnia rodzica do odrzucenia spadku w imieniu dziecka przed notariuszem albo przed sądem.
Prawo nie zawiera wyraźnej podstawy pozwalającej na uwzględnienie tej wymuszonej przerwy terminu, a w orzecznictwie są dwa stanowiska. Pierwsze, że wniosek o zezwolenie sądu powoduje zawieszenie biegu terminu. Oznacza to, że jeżeli np. upłynęło pięć miesięcy, to po zakończeniu postępowania jest jeszcze miesiąc na złożenie oświadczenia. Zgodnie z drugim stanowiskiem wystąpienie do sądu przerywa bieg terminu. Po sprawie sądowej biegnie on na nowo, czyli zainteresowany ma znów sześć miesięcy.
Sąd Najwyższy przesądził tę kwestię następująco: jeżeli w czasie owych sześciu miesięcy (terminu zawitego) rodzic (przedstawiciel ustawowy) złoży wniosek do sądu opiekuńczego o zgodę na odrzucenie spadku, to termin przestaje biec przez czas postępowania w tym znaczeniu, że nie może upłynąć przed uprawomocnieniem się postanowienia sądu. Rodzic powinien zaś niezwłocznie po uprawomocnieniu się postanowienia złożyć oświadczenie, chyba że sześć miesięcy, wliczając postępowanie sądowe, jeszcze nie upłynęło.