Choć to Krzysztof Bondaryk, szef ABW, podpisał się pod raportem, że strzały w pobliżu samochodu, którym jechał Lech Kaczyński, były gruzińską prowokacją, to dokument został przygotowany w Centrum Antyterrorystycznym (CAT), w którym pracują eksperci m.in. z ABW, policji, Straży Granicznej i BOR – dowiedziała się „Rz”.
Wczorajszy „Dziennik” napisał, że raport dzień po incydencie w Gruzji przygotowała ABW.
– To nie był materiał ABW – mówi jeden z informatorów „Rz” związanych ze służbami. Drugi dodaje: – Mam podstawy przypuszczać, że materiał ABW powstał formalnie jako efekt współdziałania różnych służb w ramach CAT. W takich sytuacjach szef ABW tylko sygnuje analizę kilku służb.
Według mediów w raporcie miał się znaleźć fragment, w którym twierdzono, że prezydenci Polski i Gruzji sami narazili się na niebezpieczeństwo, udając się w kierunku innego państwa. Szef KGB Osetii przyznał, że pogranicznicy zatrzymali kolumnę z prezydentami.
– Jeżeli w raporcie znalazły się rzeczywiście sformułowania świadczące, że ABW nie uważa Osetii Południowej za integralną część Gruzji, to mamy do czynienia ze skandalem – mówi „Rz” Bogdan Święczkowski, były szef ABW. – Nigdy nie słyszałem, by Polska lub inny kraj oprócz Rosji uznały Osetię za państwo.