Dotyczyły one domniemanego udziału szeregowego Marcina K. w ostrzale wioski, a także wywierania nacisku na świadka. Marcina K. obciążało część żołnierzy zeznających w sprawie masakry. - Ostatecznie jednak wszyscy oni wycofali się z wcześniejszych twierdzeń. Ustaliliśmy ponad wszelką wątpliwość, że z ostrzałem miało związek jedynie siedmiu wojskowych - wyjaśnia pułkownik Mikołaj Przybył, szef NPW w Poznaniu.

Do nacisków na świadka oskarżenia miało dojść jeszcze w Afganistanie. Żołnierze, którzy brali udział w ostrzale ułożyli własną wersję wydarzeń. Chcieli do niej przekonać kolegów z bazy. W trakcie rozmowy z jednym z nich okazało się, że jest osoba, która przekonać się nie da. Wówczas miało paść stwierdzenie, że należałoby ją ,,odstrzelić". Na tym jednak sprawa się zakończyła. - Do żołnierza, którego dotyczyły te słowa, nikt nie dotarł. Nikt nie groził mu bezpośrednio - tłumaczy prokurator Przybył. Ostatecznie złożył on zeznania obciążające oskarżonych.

Z głównego śledztwa w sprawie Nangar Khel prokuratura wydzieliła łącznie 11 wątków. Większość z pobocznych śledztw została umorzona. Jedno wojskowi śledczy przekazali do prokuratury cywilnej. I ono zakończyło się aktem oskarżenia. Starszy szeregowy Damian L. odpowie za bezprawną - zdaniem prokuratorów - służbę w Legii Cudzoziemskiej. Prokuratura wojskowa bada jeszcze trzy wątki. Dwa dotyczą rzekomych nieprawidłowości w postępowaniu komisji lekarskich. Jeden - obiegu dokumentów pomiędzy m.in. MON, Żandarmerią Wojskową, prokuraturą i SKW.