Zbigniew Maj przestał być szefem policji i nie dokończy już kontroli w Biurze Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji (KGP). Słynny audyt, który wykazał, że przez rok specjalne policyjne grupy podsłuchiwały różne osoby, oceniła prokuratura. Nie wszczynając śledztwa, właśnie uznała, że nie ma dowodów na inwigilację dziennikarzy zajmujących się aferą taśmową. Eksperci twierdzą, że tylko wnikliwe śledztwo mogłoby potwierdzić lub wykluczyć nadużycia.
Inwigilacji nie było?
– Zarzuty dotyczące potencjalnej inwigilacji dziennikarzy są tak ciężkie, że powinny być dogłębnie zbadane w trybie procesowym, w ramach śledztwa. Audyt z Komendy Głównej to tylko jedno ze źródeł dowodowych, trzeba zbadać także inne – mówi „Rzeczpospolitej" Kazimierz Olejnik, były wiceprokurator generalny, który od lat bezkompromisowo ocenia pracę prokuratury.
W styczniu ówczesny komendant główny podał bulwersujące opinię publiczną informacje, że „w stosunku do dziennikarzy i ich najbliższych były stosowane formy pracy policji". Dwie policyjne grupy – w tym złożona z funkcjonariuszy BSW, działająca poza wiedzą prokuratury badającej aferę taśmową – miały prowadzić działania operacyjne na niejasnych zasadach. Wykazał to audyt Biura Kontroli KGP. Za łamanie procedur i błędy m.in. „w dokumentowaniu pracy operacyjnej" siedmiu policjantów ma sprawy dyscyplinarne. Doniesienia do prokuratury Komenda Główna nie złożyła, bo – jak mówił jej ówczesny szef – audyt trwał.
O ten niepełny jeszcze dokument wystąpiła Prokuratura Okręgowa w Warszawie i w piątek uznała, że nie wskazuje on „na uzasadnione podejrzenie popełnienia jakiegokolwiek przestępstwa", w tym przekroczenia uprawnień przez policjantów z BSW. Przekaz był jasny: inwigilacji nie było.
W rzeczywistości profesjonalnie tego nie zbadano. Prokuratura przeprowadziła tylko krótkie postępowanie sprawdzające po publikacji „Gazety Wyborczej", która w 2015 r. napisała, że w policji i SKW powstały tajne grupy, które śledziły i podsłuchiwały m.in. szefa CBA Pawła Wojtunika i byłego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka (miały powstać z inicjatywy podejrzewającego spisek w służbach szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza).