Adwokaci żołnierzy wnioskowali między innymi o przeprowadzenie w Afganistanie wizji lokalnej oraz włączenie do akt sprawy zapisów z nasłuchu, który w rejonie Nangar Khel prowadzili Amerykanie.
Ze stenogramów miałoby wynikać, że w dniu feralnej akcji w okolicach wioski działali talibowie. Prokuratura jednak powiedziała „nie”.
Dlaczego? Śledczy uznali, że kolejne czynności niczego nie zmienią. – Wszystkie możliwe dowody w tej sprawie zostały zgromadzone. Materiał, którym dysponujemy, jest kompletny – przekonuje Karol Frankowski z Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Poznaniu.
Dziś do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie trafi akt oskarżenia. Zarzuty, które w listopadzie zeszłego roku usłyszeli żołnierze, uległy tylko nieznacznym modyfikacjom.
Sześciu wojskowych odpowie przed sądem za zbrodnię wojenną. Grozi za to dożywocie. Na siódmym ciąży zarzut ataku na niebroniony obiekt cywilny. Może trafić do więzienia nawet na 25 lat. Na podstawie opinii biegłych psychiatrów prokuratura doszła jednak do wniosku, że czterej żołnierze – szeregowi oraz dowódca plutonu – mieli ograniczoną zdolność pokierowania swoim postępowaniem. Oznacza to, że mogą liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary. Jeśli także sąd się ku temu przychyli, dostaną zaledwie kilkuletnie wyroki.