Spóźnione, ale zdecydowane reakcje kierownictwa policji wobec funkcjonariuszy, którzy w jakikolwiek sposób dopuścili się uchybień i nadużyć w związku ze śmiercią 25-latka i późniejszym wyjaśnianiem tego zdarzenia.
Po odwołaniu szefów dolnośląskiej policji kolejną funkcyjną osobą, która straciła stanowisko, jest Halina Żabowska – dyrektor Biura Kontroli Komendy Głównej Policji (KGP). Została zdymisjonowana za to, że nie dopilnowała, by funkcjonariusz, który użył paralizatora wobec Stachowiaka, poniósł konsekwencje. Powinno szybko tak się stać, bo już wstępny raport Biura Kontroli (jego ustalenia w miniony piątek ujawniła „Rzeczpospolita") stwierdzał, że użycie tasera wobec mężczyzny, który miał już na rękach kajdanki, było nadużyciem uprawnień. Przepisy tego zabraniają.
Te zdecydowane stwierdzenia raportu Biura Kontroli KGP pozostały jednak w próżni. Dyscyplinarkę wobec Łukasza Rz., który użył paralizatora, prowadzono opieszale, a ze służby zwolniono go dopiero po emisji „Superwizjera" TVN, który ujawnił szokujące nagranie.
Krąg funkcjonariuszy, którzy dopuścili się zaniedbań lub nadużyć w sprawie Stachowiaka jest szerszy. Postępowania dyscyplinarne za brak nadzoru będą mieli zdymisjonowani niedawno szefowie wrocławskiej policji, z kolei za niedopełnienie obowiązków – policjant, który wyjaśniał okoliczności śmierci. Z kolei pięciu innych funkcjonariuszy związanych z interwencją wobec 25-latka czeka zwolnienie ze służby (szósty sam odszedł). Zapowiedział to nowy komendant dolnośląskiej policji, nadinspektor Tomasz Trawiński.
Dymisja dotknęła też wicekomendanta komisariatu, na którym doszło do dramatycznych wydarzeń. – Za to, że nie zapobiegł tragedii – mówił w piątek Trawiński. – Dla tych, którzy sprzeniewierzyli się słowom roty policyjnego ślubowania, nie ma miejsca w szeregach policji.