Żołnierze prawie jak lekarze

Wojskowi, którzy na poligonie w Wędrzynie przygotowywali się do misji w Afganistanie, ocalili tonącego chłopca

Publikacja: 24.06.2011 02:39

Żołnierze na poligonie

Żołnierze na poligonie

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Saperzy z 2. Mazowieckiej Brygady z Kazunia niedługo wyjadą na misję. W niedzielę dwa tygodnie temu od dowódcy, por. Radosława Kieliszkiewicza, dostali zgodę, by wyjść poza poligon w Wędrzynie (woj. lubuskie). Sześciu z nich odpoczywało na plaży przy jeziorze. W pewnym momencie podbiegła do nich kobieta – jej córeczka zauważyła tonącego chłopca. Czterech żołnierzy zanurkowało. Dwóch zostało na brzegu, by móc błyskawicznie rozpocząć akcję reanimacyjną. Nurkowie nie mogli nikogo znaleźć.

Ustawili się w szpalerze. Wreszcie jeden wyczuł na dnie ciało chłopca. Akcja reanimacyjna zaczęła się natychmiast. Na początku u dziecka żołnierze nie wyczuli ani pulsu, ani oddechu. – W końcu udało im się wywołać nieregularny oddech i słabe tętno – opowiada por. Kieliszkiewicz.

Wkrótce przyjechała karetka pogotowia. Chłopca udało się uratować. – W grupie moich żołnierzy było dwóch paramedyków, a reszta miała wojskowe przeszkolenie medyczne. Dlatego wiedzieli doskonale, jak pomóc temu dziecku – opowiada porucznik.

Takie szkolenia w naszej armii wymusiły misje zagraniczne i zbyt mała liczba lekarzy wojskowych. Wcześniej mieli je tylko żołnierze jednostek specjalnych. – Świadomość medyczna wśród żołnierzy jest znacznie większa niż jeszcze kilka lat temu – przyznaje ppłk Tomasz Szulejko, rzecznik prasowy Dowództwa Wojsk Lądowych. – Zmieniły to m.in. misje w Iraku i Afganistanie. Żołnierze, idąc na akcję, muszą mieć pewność, że w krytycznej sytuacji będą mieli zapewnioną pomoc.

Dziś takie zajęcia w armii odbywają się systematycznie. – Są częścią szkolenia bojowego – podkreśla ppłk Szulejko.

Żołnierze opowiadają, że bywały, całkiem niedawno, sytuacje, gdy szkolenia medyczne to była fikcja. – Robił je np. dowódca, choć nie miał na ten temat pojęcia – opowiada podoficer z południowej Polski.

Teraz szkolenia prowadzą fachowcy: lekarze lub ratownicy medyczni. Wojsko kupiło też  sprzęt, np. fantomy, sztuczną krew i rany.

Brak lekarzy wojskowych wymusił też inne zmiany. Kilka lat temu to oni zabezpieczali np. strzelania na poligonach czy skoki spadochronowe. – Zawsze na poligonie musiała być karetka z lekarzem. Nikomu nie przeszkadzało, że był to np. ginekolog – opowiada Janusz Walczak, niezależny ekspert wojskowy. Teraz wystarczy, że na takich ćwiczeniach są przeszkoleni paramedycy. – To racjonalna zmiana. Ratownicy wiedzą, co zrobić, by pomóc. Lekarze powinni czuwać w szpitalach – mówi ppłk Szulejko.

Wojska Lądowe sięgają też po doświadczenia jednostek specjalnych. – Aby utrwalić nawyki i nabrać doświadczenia, jeździliśmy z karetkami pogotowia – opowiada Piotr Maciejczyk-Cień, były oficer GROM. Obecnie coraz więcej żołnierzy jednostek Wojsk Lądowych też ma takie praktyki.

Saperzy z 2. Mazowieckiej Brygady z Kazunia niedługo wyjadą na misję. W niedzielę dwa tygodnie temu od dowódcy, por. Radosława Kieliszkiewicza, dostali zgodę, by wyjść poza poligon w Wędrzynie (woj. lubuskie). Sześciu z nich odpoczywało na plaży przy jeziorze. W pewnym momencie podbiegła do nich kobieta – jej córeczka zauważyła tonącego chłopca. Czterech żołnierzy zanurkowało. Dwóch zostało na brzegu, by móc błyskawicznie rozpocząć akcję reanimacyjną. Nurkowie nie mogli nikogo znaleźć.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Spadki i darowizny
Odziedziczyłeś majątek? By dysponować spadkiem, musisz mieć ten dokument
Praca, Emerytury i renty
NSA: honorowe krwiodawstwo nie ma pierwszeństwa przed policyjną służbą
Sądy i trybunały
Resort sprawiedliwości już nie chce likwidacji Izby Odpowiedzialności Zawodowej
Prawo drogowe
Ten wyrok ucieszy osoby, które oblały egzamin na prawo jazdy
Prawo karne
Lech Wałęsa przegrał w sądzie. Chodzi o teczki TW „Bolka”