Sprawa, którą we wtorek zajął się Sąd Najwyższy, dotyczyła żołnierza jednostek specjalnych. Ze względu na stan zdrowia musiał odejść ze służby. Powstał jednak problem, jak wyliczyć należne mu świadczenie rentowe, bo ze względu na charakter wykonywanej służby otrzymywał dodatki do uposażenia, a to za skoki spadochronowe, a to za nurkowanie.
Skomplikowany system liczenia wysokości tych dodatków opierał się na liczbie oddanych skoków spadochronowych czy latach służby związanych z koniecznością nurkowania.
Żołnierz został najpierw przeniesiony na stanowisko radiooperatora. Po kilku miesiącach zrezygnował ze służby i złożył wniosek o przyznanie mu renty. Dowódca batalionu ustalił jego uposażenie z uwzględnieniem niższego dodatku za skoki spadochronowe. Następnie jednak zmienił swoją decyzję i w uposażeniu uwzględnił znacznie wyższy dodatek za nurkowanie. Dzięki temu żołnierz dostał świadczenie wyższe o kilkaset złotych.
Wojskowy organ emerytalno-rentowy nie zgodził się z taką decyzją i wystąpił do dowódcy o zmianę tej decyzji. Ten jednak odmówił. Pomimo to organ obniżył świadczenie żołnierza.
Gdy rencista mundurowy odwołał się do sądu, sprawa szybko trafiła do Sądu Najwyższego z pytaniem prawnym Sądu Apelacyjnego w Łodzi. Pytanie dotyczyło tego, czy wojskowy organ emerytalno-rentowy ma prawo kwestionować decyzję dowódcy, czy też nie.