Podwyżka o 19 zł brutto miesięcznie nie zatrzymała specjalistów w publicznej ochronie zdrowia. Coraz częściej rezygnują z etatu w wysokości 6769 zł brutto (ok. 4,8 tys. zł netto) i przechodzą do sektora prywatnego. A oddziały, na których pracowali, są albo zawieszane, albo zamykane. W optymistycznym scenariuszu leczą na nich głównie rezydenci, dopiero szkolący się w swoim fachu.
Więcej w prywacie
Wypowiedzenia złożyli w ostatnim czasie psychiatrzy z Kliniki Psychiatrii Dziecięcej w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, 25 specjalistów z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu, a także specjaliści z oddziału neurologii w Toruniu. Lista placówek i oddziałów zamkniętych lub zawieszonych od początku lata z powodu braku personelu w całej Polsce sięga kilkudziesięciu.
– To nie jest tak, że odchodzący ze szpitali nie będą już pracować jako lekarze. Oni przejdą do sektora prywatnego i za łatwiejszą pracę zarobią o wiele więcej. W Polsce jest bowiem taka patologia, że najbardziej elitarne, skomplikowane terapie, które można wykonywać tylko w szpitalu, wycenione są najgorzej. Leczenie bólów pleców czy stawów jest bardziej opłacalne niż operowanie glejaków, czyli złośliwych nowotworów mózgu. Tymczasem na całym świecie to właśnie wąsko wyspecjalizowani lekarze zarabiają najwięcej – mówi Jakub Kosikowski, rezydent onkologii i były przewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL), który w mediach społecznościowych prowadzi dokumentację zamykanych oddziałów z całej Polski.
OZZL od miesięcy ostrzegał przed masowym exodusem szpitalnych specjalistów do sektora prywatnego, postulując znaczne zwiększenie minimalnego wynagrodzenia dla specjalisty zatrudnionego w publicznej ochronie zdrowia na etacie. I proponował, by współczynnik pracy lekarza specjalisty w ustawie o minimalnym wynagrodzeniu zasadniczym w publicznej ochronie zdrowia wynosił 1,7 przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, co dałoby około 9,6 tys. zł brutto.
Czytaj więcej
Bałagan z dodatkami covidowymi to karykatura systemu centralnego, który minister Niedzielski chce na stałe wprowadzić w szpitalach – mówi przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel.