Podwyżka o 19 zł brutto nie zatrzymała lekarzy w szpitalach

Specjaliści masowo składają wypowiedzenia umów o pracę. W IV fali pandemii możemy zostać bez medyków.

Publikacja: 03.10.2021 19:34

Podwyżka o 19 zł brutto nie zatrzymała lekarzy w szpitalach

Foto: Fotorzepa / Jerzy Dudek

Podwyżka o 19 zł brutto miesięcznie nie zatrzymała specjalistów w publicznej ochronie zdrowia. Coraz częściej rezygnują z etatu w wysokości 6769 zł brutto (ok. 4,8 tys. zł netto) i przechodzą do sektora prywatnego. A oddziały, na których pracowali, są albo zawieszane, albo zamykane. W optymistycznym scenariuszu leczą na nich głównie rezydenci, dopiero szkolący się w swoim fachu.

Więcej w prywacie

Wypowiedzenia złożyli w ostatnim czasie psychiatrzy z Kliniki Psychiatrii Dziecięcej w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, 25 specjalistów z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu, a także specjaliści z oddziału neurologii w Toruniu. Lista placówek i oddziałów zamkniętych lub zawieszonych od początku lata z powodu braku personelu w całej Polsce sięga kilkudziesięciu.

– To nie jest tak, że odchodzący ze szpitali nie będą już pracować jako lekarze. Oni przejdą do sektora prywatnego i za łatwiejszą pracę zarobią o wiele więcej. W Polsce jest bowiem taka patologia, że najbardziej elitarne, skomplikowane terapie, które można wykonywać tylko w szpitalu, wycenione są najgorzej. Leczenie bólów pleców czy stawów jest bardziej opłacalne niż operowanie glejaków, czyli złośliwych nowotworów mózgu. Tymczasem na całym świecie to właśnie wąsko wyspecjalizowani lekarze zarabiają najwięcej – mówi Jakub Kosikowski, rezydent onkologii i były przewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL), który w mediach społecznościowych prowadzi dokumentację zamykanych oddziałów z całej Polski.

OZZL od miesięcy ostrzegał przed masowym exodusem szpitalnych specjalistów do sektora prywatnego, postulując znaczne zwiększenie minimalnego wynagrodzenia dla specjalisty zatrudnionego w publicznej ochronie zdrowia na etacie. I proponował, by współczynnik pracy lekarza specjalisty w ustawie o minimalnym wynagrodzeniu zasadniczym w publicznej ochronie zdrowia wynosił 1,7 przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, co dałoby około 9,6 tys. zł brutto.

Czytaj więcej

Krzysztof Bukiel: Lekarze uciekną do prywatnych gabinetów

Resort zdrowia nie przychylił się jednak do tej sugestii, co zaowocowało m.in. protestem medyków 11 września, po którym przed Kancelarią Premiera stanęło białe miasteczko. A to nie koniec protestów.

Na sobotę 9 października manifestacje poparcia dla białego personelu zapowiada ruch Młodzi solidarnie z protestem medyków. Demonstracje odbędą się w dziewięciu miastach: Katowicach, Zabrzu, Wrocławiu, Krakowie, Gdańsku, Warszawie, Poznaniu, Szczecinie i Łodzi. Z kolei w Białymstoku manifestacja odbędzie się w niedzielę 10 października.

Tymczasem końca dobiegają rozmowy Komitetu Protestacyjno-Strajkowego z wiceministrem zdrowia ds. dialogu Piotrem Bromberem. We wtorek, w 24. dniu funkcjonowania białego miasteczka w Al. Ujazdowskich, odbędzie się przedostatnie spotkanie. Ostatnie medycy wyznaczyli na 7 października. Mają nadzieję, że do tego czasu strona rządowa zaakceptuje ich postulaty płacowe, m.in. dotyczące podwyżek dla lekarzy specjalistów. Jeśli tak się nie stanie, medycy zapowiadają eskalację akcji protestacyjnej.

Brakuje karetek

Trwa też protest ratowników medycznych. Porozumienie, które 22 września wiceminister zdrowia Waldemar Kraska podpisał z Komitetem Protestacyjnym Ratowników Medycznych, nie objęło pracujących poza państwowym systemem ratownictwa medycznego, m.in. personelu szpitalnych oddziałów ratunksowych (SOR). W proteście pracownicy tych oddziałów przedstawiają zwolnienia lekarskie, a w wielu miastach brakuje karetek. W piątek do mieszkanki z podejrzeniem udaru z braku karetek wysłano strażaków, a ci dowieźli ją do policyjnego śmigłowca.

Opinia dla „Rzeczpospolitej"
Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy

Z powodu niedofinansowania szpitale płacą zatrudnionym na umowę o pracę pensje minimalne. A ponieważ warunki pracy i płacy w placówkach publicznych są coraz gorsze, lekarze emigrują do sektora prywatnego, przed czym przestrzegaliśmy. Paradoksalnie najniższe wynagrodzenia proponuje się zwykle wąsko wyspecjalizowanym lekarzom w szpitalach klinicznych, zwłaszcza dziecięcych, gdzie leczy się najbardziej skomplikowane choroby, wymagające unikalnej wiedzy i dużego doświadczenia. Dyrektorzy szpitali klinicznych dochodzą do wniosku, że lekarze i tak dorobią sobie w placówkach prywatnych. A medycy, widząc, że w klinice dostają jedną trzecią tego, co w prywatnym gabinecie, są coraz bardziej zdemotywowani do leczenia w systemie publicznym. Obecna sytuacja jest realizacją scenariusza, przed którym ostrzegaliśmy przez lata.

Podwyżka o 19 zł brutto miesięcznie nie zatrzymała specjalistów w publicznej ochronie zdrowia. Coraz częściej rezygnują z etatu w wysokości 6769 zł brutto (ok. 4,8 tys. zł netto) i przechodzą do sektora prywatnego. A oddziały, na których pracowali, są albo zawieszane, albo zamykane. W optymistycznym scenariuszu leczą na nich głównie rezydenci, dopiero szkolący się w swoim fachu.

Więcej w prywacie

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Podatki
Nierealna darowizna nie uwolni od drakońskiego podatku. Jest wyrok NSA
Samorząd
Lekcje religii po nowemu. Projekt MEiN pozwoli zaoszczędzić na katechetach
Dane osobowe
Wyciek danych klientów znanej platformy. Jest doniesienie do prokuratury
Cudzoziemcy
Rząd wprowadza nowe obowiązki dla uchodźców z Ukrainy
Sądy i trybunały
Prokurator krajowy zdecydował: będzie śledztwo ws. sędziego Nawackiego