Kamila Urbaniak, maturzystka XXI Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi, uczy się w 32-osobowej klasie. – Kiedy omawiamy temat i chętnych do wypowiedzi jest wielu, nie zawsze jest czas, by każdy mógł zabrać głos – opowiada. Dodaje, że czasami na lekcjach jest gwar, bo nie wszyscy z tak licznej grupy potrafią się skupić. – W takiej atmosferze trudno jest się zaangażować w lekcje – przyznaje.
Jak dowiedziała się „Rz”, problemem zbyt licznych klas zajął się Maciej Osuch, społeczny doradca rzecznika praw obywatelskich. Sprawą zainteresował Janusza Kochanowskiego.
– Jeśli się uczy ponad 30 osób naraz, trudno mówić o budowaniu relacji uczeń – nauczyciel – mówi Osuch. – Szczególnie w gimnazjach i liceach często są tworzone tak liczne klasy. Dlatego MEN powinien ustalić górną granicę liczby dzieci w klasach.
Osuch wytyka, że przepisy oświatowe są niekonsekwentne. Ustalają liczbę dzieci w przedszkolach na 25 w grupie oraz liczbę uczniów w klasach – na co najmniej 24 – 25 – którą dzieli się na grupy, np. na lekcjach języków obcych. Milczą natomiast na temat liczby uczniów w klasach. – Skoro więcej niż ok. 20 uczniów to za dużo, by skutecznie uczyć języków, to dobrze by było ustalić, żeby wszystkie klasy nie przekraczały tej liczby – postuluje Osuch.
– Zajmiemy się sprawą liczebności klas – zapewnia Marta Kukowska z Biura RPO.