Waldemar Skórski, wiceprezydent Świdnicy, aż klasnął w dłonie, gdy usłyszał zapowiedź wycofywania tzw. jednorękich bandytów. Tydzień wcześniej władze tego 60-tysięcznego miasteczka na Dolnym Śląsku same wysłały do premiera list z propozycjami ustawowych zmian, które ograniczyłyby plagę „kasyn dla ubogich”.
Prohibicję za doskonały pomysł uważa również Franciszek Fejdych, burmistrz Prudnika na Opolszczyźnie. W jego 29-tysięcznej gminie działa dziś blisko 500 automatów o niskich wygranych. Gdy w ubiegłym tygodniu otrzymał z izby skarbowej do zaopiniowania wniosek o uruchomienie w miasteczku 11 kolejnych punktów, zamiast odpowiedzi skierował do Ministerstwa Finansów wniosek o zmianę ustawy o grach losowych.
Według zapowiedzi premiera, za pięć lat jednoręcy bandyci wylądują wyłącznie w kasynach. Z mniejszych miasteczek mają w ogóle zniknąć. To efekt afery hazardowej, po której premier zdecydował się na tak radykalny krok. Aferę ujawniła „Rz”, publikując rozmowy Ryszarda Sobiesiaka, kontrolującego sieć kasyn, który omawiał z ówczesnym szefem Klubu PO Zbigniewem Chlebowskim korzystny dla branży hazardowej kształt ustawy o grach losowych.
[srodtytul]Dajcie nam narzędzia[/srodtytul]
Lokalne władze na własną rękę walczą z plagą automatów o niskich wygranych. Chcą, by pozwolono im wykorzystywać skuteczniejsze narzędzia.