Prawo zabrania samorządom zarabiania na opłacie za odbiór odpadów komunalnych. Ma ona pokrywać wszystkie koszty związane z gospodarką śmieciową, a ewentualna nadwyżka z opłat powinna być przeznaczona np. na rozwój gminnego systemu. Wystarczy jednak, by przetarg wygrała spółka, w której gmina ma udział, by pieniądze z zysków spółki płynęły do gminnej kasy podczas wypłaty dywidendy.
W takiej sytuacji samorząd nie musi pompować środków w rozwój systemu gospodarki odpadami. Może je przeznaczyć na inne cele.
Jadwiga Sołtysek, radca prawny z kancelarii KSP Legal & Tax Advice, twierdzi, że nie ma nic złego w tym, iż gmina dostaje pieniądze z dywidendy od spółki. – Jeżeli spółka na uczciwych zasadach wygrała przetarg, to wszystko odbywa się zgodnie z prawem – zaznacza. Wskazuje, że nie zawsze jest to równoznaczne z tym, że gmina dostanie pieniądze. Zależy to od uchwały podjętej przez zgromadzenie wspólników, które może zadecydować, że środki pójdą na kapitał zapasowy spółki.
A tymczasem ?wolna ręka
Obawy o to, czy wszystko odbywa się zgodnie z prawem albo na uczciwych zasadach, pojawiają się w innych sytuacjach. Może być tak, że to gmina nie rozstrzygnęła przetargu, a sprawa wciąż się przeciąga. Tak jest w Poznaniu, gdzie zlecenie odbioru odpadów z wolnej ręki przez cały czas otrzymuje jedna spółka, w której samorząd ma udziały.
Jeden z naszych czytelników z tego miasta obawia się, czy przez odwlekanie rozstrzygnięcia przetargów w niektórych sektorach miasta nie tracą na tym mieszkańcy.