Każdy kolejny budżet państwa jest trudniejszy

Z odchodzącą wiceminister finansów, narodowym specjalistą od finansów publicznych, rozmawiają Aleksandra Fandrejewska i Elżbieta Glapiak

Publikacja: 21.05.2010 02:28

Każdy kolejny budżet państwa jest trudniejszy

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

[b]"Rz:"[/b] Jaki był najdłuższy dzień pani pracy w Ministerstwie Finansów?

[b]Elżbieta Suchocka-Roguska:[/b] 42 godziny bez przerwy. To było w połowie lat 90.

[b]Czy jest w budżecie jakiś wydatek, o którym pani myśli, że nie powinno go tam być?[/b]

Przez te lata staraliśmy się eliminować nierozsądne wydatki. Trudno mi więc teraz podać jakiś przykład. Ale wciąż uważam, że państwo nie powinno hodować ryb, a mamy stawy rybne w Miliczu, które są zakładem budżetowym. Tylko takie przykłady są bardzo szczegółowe i nie znajdziecie ich państwo w ustawie budżetowej. Tam znajdują się już pozycje ogólne, zbiorcze.

[b]Z iloma ministrami finansów pani współpracowała?[/b]

W sumie było 21 osób, ale z kilkoma po dwa razy.

[b]Więcej było ministrów finansów czy budżetów, jakie pani przygotowała?[/b]

Trudno mi precyzyjnie policzyć liczbę przygotowanych budżetów, ale przypuszczam, że było ich około 25. Były bowiem takie lata, że przygotowywaliśmy ustawę budżetową, prowizorium i dużą nowelizację, czyli trzy projekty w ciągu 12 miesięcy. Jeśli więc nie policzę dodatkowych drobnych zmian, to pewnie pracowałam nad 25 budżetami.

[b]Które były najtrudniejsze? [/b]

Najtrudniejsze chyba były te, gdzie nagle, w krótkim czasie trzeba było stabilizować wydatki. Do prowizorium dołączaliśmy długą listę projektów ustaw do zmiany. A ponieważ liczył się czas, to niekiedy pojawiały się potem orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego o tym, że nie wolno przesuwać terminu waloryzacji emerytur czy rent albo na temat sposobu wprowadzania zmian do wynagrodzeń sfery budżetowej.

Ale też pamiętam taki projekt, w którym rozpisaliśmy wszystkie wydatki na gminy. To był rok 1998. Trwały prace nad reformą samorządową, nie wiadomo było, ile będzie powiatów oraz jakie będą miały kompetencje, w tym zadania zlecone. A budżet trzeba było przygotować. Dlatego podzieliliśmy wydatki na gminy, a potem, gdy już uchwalono ustawę reformującą samorządy, to przypisaliśmy gminy powiatom, powiaty województwom samorządowym. I tak zbieraliśmy wydatki i dotacje.

A jeszcze wcześniej przy denominacji równocześnie powstały dwa projekty. W jednym operowaliśmy starymi pieniędzmi, a w drugim nowymi. Ten „stary budżet” trzeba było przeliczyć na nowe złote. Natychmiast pojawił się problem, jak zaokrąglać. Ponieważ zamienialiśmy każde 10 tys. starych złotych na 1 złoty nowy, to zaokrąglenie nie było tak proste jak w sytuacji jeden złoty za 1000 złotych. Jeśli się komuś zaokrąglało w dół, to natychmiast protestował, bo w budżecie jest ważne każde 500 złotych. Ci, którym podnoszono pieniądze w górę, byli zadowoleni, ale natychmiast zmieniały się proporcje w budżecie. To naprawdę była drobiazgowa praca. Wiele razy wydawało mi się, że jeśli udało nam się przygotować trudny projekt i przeprowadzić go przez parlament, to kolejny będzie już łatwiejszy. Ale za kilka miesięcy okazywało się to nieprawdą. Każdy następny projekt znowu był trudniejszy.

[b]Jeśli mówi pani o kłopotach ze stabilizowaniem wydatków, to czy najtrudniejsze były dwa miesiące 2008 roku?[/b]

Były ciężkie. Nic nie zapowiadało nagłej zmiany sytuacji. Deficyt był mniejszy od zapisanego w ustawie. Ale nikt, w tym ja, nie przewidział, że Ministerstwo Obrony Narodowej jedną czwartą swojego budżetu, wtedy ok. 5 mld zł, zechce wydać w ostatnich dniach roku. I nagle się okazało, że tych pieniędzy nie ma. Ale tak naprawdę to zabrakło nam nie owych 5 mld zł, tylko nieco ponad 700 mln zł, bo tyle wynosiły zobowiązania wymagalne ministerstwa, pozostałe kwoty to były zaliczki i resort spokojnie mógł je wpłacić na początku kolejnego roku.

[b]Operujecie państwo wielkimi liczbami. Czy zakłada się jakiś szacunek błędu? Jeden, trzy procent?[/b]

Nie. Każdy dochód jest tak konstruowany, by istniały ku niemu podstawy. Gdybyśmy zakładali na przykład taki błąd przy szacunkach wpływów z VAT, to 3 proc. to są 3 miliardy złotych. To naprawdę wielkie kwoty. Nikt nie pozwala sobie na takie uproszczenia. Co najwyżej zakłada się – a potem pilnuje wykonania – np. wyższą ściągalność składek przy dochodach funduszy ubezpieczeniowych, czy większego zaangażowania służb skarbowych w ściąganie podatków. I takie sformułowania oraz założenia pojawiają się w projektach budżetów. Szacunki błędu nigdy. Wyobrażam sobie, jak taki zapis komentowaliby posłowie…

[b]Ale często ekonomiści, komentując czy analizując projekty budżetów, wskazują, że rząd specjalnie założył na przykład niższą inflację, niż będzie w rzeczywistości, i w ten sposób zaniżył dochody, stworzył „furtkę” dla mniejszego deficytu…[/b]

Niekiedy zaczynałam czytać komentarze ekonomistów, ale zazwyczaj przestawałam po kilku zdaniach. Myślałam: po co mam się denerwować.

[b]No, ale przecież przyjmujecie państwo założenia: jakie będą dochody, jakich potrzebujecie wydatków….[/b]

Przez te 20 lat najczęściej było – i tak jest teraz – że innemu wiceministrowi podlegają departamenty zajmujące się dochodami, a innemu – wydatkami. I to jest dobre rozwiązanie, gdy oba departamenty pracują najpierw równolegle. Inaczej istniałaby pokusa, by od razu wprowadzać proporcje: ciąć wydatki czy podnosić dochody.

[b]Ile osób pracuje nad przygotowaniem budżetu?[/b]

Pewnie z 200 z trzech różnych departamentów. Większość z nich jest zupełnie anonimowa, ale każda liczba, zanim pojawi się w ustawie budżetowej, musi być parafowana podpisem osoby odpowiedzialnej za określoną część ustawy.

[b]A czy wśród tych 200 osób są też ministrowie? Czy któryś z nich zaangażował się w szczegółowe prace nad projektem, wspólnie z pracownikami resortu?[/b]

O tak, wicepremier Marek Borowski miał zwyczaj przychodzić do departamentu, pracować z nami, nawet do późna w nocy.

[b]To pomagało czy przeszkadzało?[/b]

Pracownicy musieli się przyzwyczaić do takiego stylu pracy ministra. A to nie było dla nich łatwe na początku. Byli zaskoczeni, że w gabinecie dyrektora departamentu może siedzieć minister i to nie na pięć minut, ale na dłużej. Siedzi i pracuje. To było dla niektórych krępujące. Nie wiedzieli, jak się zachować. Niekiedy chcieli zapytać, czy dana cyfra to 1 czy 7, „bo niewyraźne napisana”, przychodzili z prozaicznymi pytaniami, ale jak je zadać, gdy siedzi wicepremier?

[b]Ile osób czyta w całości ustawę budżetową?[/b]

Dwie, trzy. Sprawdzamy, czy nie ma jakiś nieścisłości lub błędu.

[b]W obliczeniach? Zdarzyły się wpadki?[/b]

Nie. W obliczeniach nie ma błędów, te są sprawdzane znacznie wcześniej w materiałach źródłowych. I pamiętam, jak kiedyś przez kilka godzin szukaliśmy brakujących 2 mld zł. Nagle się okazało, że w jednym z rachunków suma poszczególnych części nie odpowiada całości. Pamiętam też, że kiedyś ktoś wykreślił z ustawy ostatnią pozycję, bo uznał, że w budżecie nie może widnieć „itd”. Potem się okazało, że jednym posunięciem wykreślił dotację dla Instytutu Inspekcji Transportu Drogowego.

Ale projekt ustawy czytamy z powodu choćby błędów literowych. Pamiętam najbardziej znaczącą wpadkę. Nie było mi wcale do śmiechu. Zadzwonił do mnie ówczesny minister finansów i powiedział – „nareszcie nazwaliście rzeczy po imieniu”. Gdy zapytałam, co się stało, okazało się, że w ustawie jest literówka i zamiast „dochody budżetu państwa” widnieje „odchody budżetu państwa”. Najdziwniejsze jednak było to, że nikt więcej tego błędu nie zauważył.

[b]Jak to się dzieje, że głównie kobiety pracują nad budżetami?[/b]

To trochę jest przypadek, a trochę kwestia struktury zatrudnienia w administracji. Tu pracuje więcej kobiet, a poza tym obsadzanie stanowiska wiceministra, szczególnie zajmującego się budżetem, jest wyłączone spod kreacji polityki.

[b]I nie ma w tym żadnej prawidłowości, że kobiety są bardziej cierpliwe, konkretne, lepiej liczą?[/b]

Obawiam się, że nie. Ale od wielu lat, od początku lat 90., pracujemy, wykorzystując autorski program komputerowy naszej pani informatyk. Nie wytrzymała, gdy program specjalnie przygotowany przez innych spowodował, że drukowanie projektu budżetu trwało ponad 72 godziny: od piątku wieczorem do poniedziałku, więc przygotowała swój. Nie wiem więc, czy kobiety są bardziej cierpliwe, ale na pewno skuteczne.

[b]"Rz:"[/b] Jaki był najdłuższy dzień pani pracy w Ministerstwie Finansów?

[b]Elżbieta Suchocka-Roguska:[/b] 42 godziny bez przerwy. To było w połowie lat 90.

Pozostało 98% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara