Reklama

Co z zadłużaniem się samorządów

Resort finansów prowadzi z samorządami swoistą wojnę podjazdową. Minister udowadnia lokalnym włodarzom, że zbyt agresywnie planują swoje wydatki, dlatego trzeba nałożyć kaganiec na ich zapędy do zadłużania się.

Publikacja: 21.03.2011 22:00

Andrzej Krakowiak

Andrzej Krakowiak

Foto: Rzeczpospolita

Samorządowcy odpowiadają, że inwestować muszą, żeby wykorzystać fundusze unijne, a wprowadzane przez resort zmiany w prawie im to uniemożliwią. I jeśli jakimś cudem zostaną wprowadzone w życie, staną się gwoździem do trumny rozwoju powiatowej Polski. Efektem będzie też – co oczywiste – wolniejszy rozwój naszej gospodarki.

Decydującym elementem w tym sporze wydają się fundusze unijne. Ich wielkość przypadająca Polsce na lata 2007 – 2013 (ponad 67 mld euro, z czego aż 16,5 mld euro w programach regionalnych) daje szansę na przeprowadzenie inwestycji na niewyobrażalną wcześniej skalę. Rząd nie może samorządom tej szansy odebrać. Tym bardziej że statystyki potwierdzają, iż to właśnie one radzą sobie z wydawaniem unijnych dotacji lepiej niż władze centralne.

 

 

Lokalni włodarze twierdzą, że sztywne powiązanie możliwości zaciągania kredytów inwestycyjnych z rocznymi dochodami nie ma sensu. I mają rację. Kiedy młody człowiek zamierza kupić mieszkanie, liczy się wyłącznie jego zdolność do obsłużenia i spłaty kredytu – co banki sprawdzają bardzo wnikliwie. Nie ma znaczenia, że jego roczne dochody nie przekraczają zazwyczaj 10 procent wartości nieruchomości, którą kupuje. Podobnie powinny być oceniane miasta – jeśli są w stanie generować nadwyżkę niezbędną do obsługi zadłużenia, jego wysokość – oczywiście jeśli jest podyktowana inwestycjami – nie powinna się liczyć.

Reklama
Reklama

W planowaniu rozwoju samorządy nie mogą jednak zapominać o zdrowym rozsądku. Gdy młody Polak straci pracę lub skurczą się jego dochody, może po prostu sprzedać mieszkanie z kredytem i przeprowadzić się do wynajmowanej kawalerki. Skutki przeholowania z inwestycjami w Poznaniu, Toruniu czy innych miastach, w których poziom zadłużenia przekroczy 60 – 70 procent dochodów, byłyby znacznie bardziej dotkliwe. W skrajnej sytuacji w grę może wchodzić utrata płynności finansowej i wprowadzenie w mieście zarządu komisarycznego.

Ale nawet niezdolność do zdobycia finansowania dla kolejnych przedsięwzięć może być dla lokalnych włodarzy wystarczającą karą. Jeśli pod koniec urzędowania wszystkim, czym będą się mogli pochwalić, będą inwestycje zakończone parę lat wcześniej, nie zdobędą mandatu na kolejną kadencję. Pamięć wyborców bywa zaskakująco krótka...

Prawo karne
Prokurator krajowy o śledztwach ws. Ziobry, Romanowskiego i dywersji
Konsumenci
Nowy wyrok TSUE ws. frankowiczów. „Powinien mieć znaczenie dla tysięcy spraw”
Praca, Emerytury i renty
O tym zasiłku mało kto wie. Wypłaca go MOPS niezależnie od dochodu
Samorząd
Więcej czasu na plany ogólne w gminach. Bruksela idzie Polsce na rękę
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama