Ład przestrzenny i jego wrogowie

Nieodpowiednie zagospodarowanie terenów osłabia konkurencyjność polskich miast i odstrasza strategicznych inwestorów - pisze Adam Kowalewski architekt, dr. nauk ekonomicznych, prezes rady nadzorczej Fundacji Rozwoju Demokracji

Publikacja: 19.07.2011 03:04

Brak planów przestrzennych spowodował, że łąki na warszawskiej Białołęce zostały w chaotyczny sposób

Brak planów przestrzennych spowodował, że łąki na warszawskiej Białołęce zostały w chaotyczny sposób zabudowane nowymi osiedlami

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Kryzys gospodarki przestrzennej w Polsce narasta, niekontrolowana urbanizacja przynosi straty ekonomiczne, powoduje nieracjonalny wzrost kosztów budowy i utrzymania infrastruktury technicznej, któremu miasta i gminy metropolitalne nie są już w stanie sprostać. „Rozlewanie się miast" i chaotyczna, rozproszona zabudowa gmin podmiejskich pogarszają warunki życia, niszczą więzi społeczne i lokalną tożsamość. Niestabilna sytuacja planistyczna osłabia konkurencyjność polskich miast i odstrasza strategicznych inwestorów.

Główny instrument polityki przestrzennej – planowanie – nie jest wykorzystywany. Co drugie pozwolenie na budowę wydaje się dziś na podstawie decyzji administracyjnych na terenach nieobjętych planem. Stan planowania przestrzennego jest powszechnie krytykowany, nawet w dokumentach rządowych.

Raport o stanie przestrzennego zagospodarowania kraju przyjęty przez Radę Ministrów i przedłożony Sejmowi RP w 2007 roku stwierdza: „[...] Alarmujący problem stanowi rozlewanie się obszarów zurbanizowanych przy niskiej intensywności wykorzystania terenu. [...] Przeciwdziałanie temu zjawisku może być skuteczne tylko w przypadku stosowania efektywnych instrumentów planowania przestrzennego. [...] Pilnym zadaniem jest dokonanie nowelizacji ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym [...]".

Po czterech latach (czerwiec 2011 r.) kolejny dokument rządowy, znajdująca się w końcowej fazie uzgodnień koncepcja przestrzennego zagospodarowania kraju, stwierdza: „[...] obecny system planowania przestrzennego, składając się z licznych i niewspółgrających ze sobą elementów, jest nieefektywny. [...] obecne regulacje prawne nie rozwiązują problemów gospodarki przestrzennej. Przeciwnie – wzmacniają niekorzystne zjawiska, blokując szanse rozwojowe, [...] sprzyjają rozpraszaniu zabudowy i ekstensywnemu wykorzystaniu przestrzeni, powodują straty cennych przyrodniczo terenów w miastach i ich otoczeniu [...]".

W Polsce, w odróżnieniu od innych krajów Unii Europejskiej, znaczenie polityki przestrzennej jest niedoceniane pomimo olbrzymich korzyści, które przynoszą racjonalna gospodarka przestrzenna, planowanie i kontrola rozwoju. Polityka przestrzenna i planowanie zapewniają atrakcyjność społeczną i funkcjonalną nowych zespołów urbanistycznych, zwłaszcza mieszkaniowych oraz przestrzeni publicznych. W skali makro planowanie umożliwia skoordynowanie zamierzeń inwestycyjnych z rozwojem miasta i radykalnie zmniejsza wydatki publiczne na przygotowanie terenu. W skali lokalnej obsługa inwestycji prywatnych na obszarach objętych planami jest łatwiejsza i lepiej skoordynowana z działaniami władz terenowych, równocześnie ułatwia eliminowanie kolizji interesów i rozwiązywanie konfliktów. Planowanie przestrzenne ogranicza ryzyko inwestycyjne i patologie rynku nieruchomości, zmniejsza ryzyko korupcji, podczas gdy inwestowanie oparte na decyzjach administracyjnych jest korupcjogenne, nieprzejrzyste i przewlekłe. Planowanie przestrzenne powiększa dochody samorządów lokalnych, które uchwalając plany i prowadząc aktywną politykę terenową, przejmują dużą część renty planistycznej. Brak planowania przestrzennego w gminie narusza ekonomiczny interes większości jej mieszkańców, ponieważ brak planu stwarza niebezpieczeństwo, że następna inwestycja obniży wartość sąsiednich nieruchomości lub ograniczy ich użytkowanie.

Trzy przyczyny bałaganu

Przyczyny lekceważenia spraw przestrzennych i źródła kryzysu planowania przestrzennego są liczne, jednak trzech głównych „wrogów" racjonalnej gospodarki przestrzennej i planowania znamy. Są to: ideologia liberalizmu gospodarczego, ignorancja i ułomny rynek nieruchomości.

Ideologia liberalizmu gospodarczego „rządzi" dziś w Polsce również gospodarką przestrzenną i rynkiem nieruchomości, co skutkuje osłabianiem roli sektora publicznego w obszarze, w którym sprawne działanie państwa – władz centralnych i samorządów lokalnych

– jest konieczne. Polski wariant liberalizmu jest sprzeczny nawet z prawami ekonomii rynkowej, na które jego ideolodzy się powołują, gdyż poszliśmy dalej, niż żądał Milton Friedman i szkoła chicagowska. Nawet skrajni liberałowie amerykańscy i angielscy uczniowie Margaret Thatcher nie kwestionują potrzeby planowania przestrzennego i w krajach rozwiniętych gospodarczo jest ono ciągle doskonalone. Sytuacja w Polsce jest odmienna, ustawy komisji „Przyjazne państwo" pogarszające gospodarkę przestrzenną były błyskawicznie uchwalane, ustawa rządowa zaś o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, która poprawiłaby obecną sytuację planowania, po trzech latach debatowania i blokowania wylądowała w koszu.

Mamy też przykłady doskonałego działania gmin, ale z zasady są to gminy, gdzie dobry wójt lub prezydent jest wybierany dzięki poparciu lokalnej społeczności na kolejne kadencje i potrafi wykorzystać ułomne prawo do prowadzenia mądrej polityki przestrzennej, nie oglądając się na ideologów i polityków. Problem jednak polega na tym, że polskie prawo wprawdzie nie zabrania dobrych działań, ale nie chroni nas przed działaniami szkodliwymi.

Ignorancja to druga bariera blokująca porządkowanie spraw przestrzennych. Należy przypuszczać, że większość posłów, uchwalając prawa Palikota, nie posiadała wystarczającej wiedzy o ich skutkach, a ponieważ obowiązywała dyscyplina partyjna, wynik głosowania był oczywisty. W konsekwencji takich działań po krytycznym raporcie rządowym z 2007 roku nie tylko nie doszło do poprawy, lecz wręcz przeciwnie, obserwujemy dalsze narastanie patologii przestrzennych. Ale polskich liberałów nic nie zraża – ani dewastacja terenów podmiejskich przez niekontrolowaną urbanizację, ani niszczenie przez kolejne powodzie rozpoczętych budów na terenach zalewowych.

Rynek nieruchomości, o czym dobrze wie każdy ekonomista, wymaga interwencji sektora publicznego, gdyż jest rynkiem ułomnym, niespełniającym istotnych warunków wolnego rynku. Ułomności sprawiają, że jest to rynek podatny na zjawiska spekulacyjne, dlatego władze krajów europejskich wzmacniają kontrolę publiczną nad jego funkcjonowaniem. W Polsce jeszcze tej prawdy nie „odkryto" i wadliwe regulacje prawne w dziedzinie prawa własności, roli podmiotów publicznych i planowania przestrzennego powodują, że gminy są często bezradne w konfrontacji z deweloperem, który postanowił budować „miasto" w środku pól.

Ale to nie deweloper jest odpowiedzialny za rynek nieruchomości, nawet jeśli jego lobbyści skutecznie działają w Sejmie III RP. Deweloper to szczególny rodzaj inwestora, on zarabia na rencie gruntowej i budowaniu, zarabia tym więcej, im słabsza jest kontrola publiczna i planowanie. Dla inwestora, który pragnie sam użytkować zbudowany obiekt lub osiągać z niego zyski, plan przestrzenny jest konieczny, ponieważ stabilizuje sytuację jego inwestycji. Tymczasem deweloper sprzedaje, co zbudował, i szybki zysk, a nie inwestycja, jest celem jego działań. Ale ma do tego pełne prawo i nie powinniśmy krytykować deweloperów za patologie rynku nieruchomości, odpowiedzialne jest wyłącznie państwo, stanowiąc prawne reguły jego funkcjonowania.

Brak głosu obywateli

Tym trzem barierom towarzyszy słabość społeczeństwa obywatelskiego, nie sprzyja ona reformie systemu gospodarki przestrzennej, a będzie to trudna reforma. Trudna, gdyż zwiększanie kontroli publicznej to zawsze proces trudny, wymagający poparcia społecznego. Trudna również dlatego, że wymaga działań w wielu dziedzinach - zmian prawa, zbudowania silnych, publicznych instytucji realizujących politykę przestrzenną, skutecznej walki z korupcją, rozwoju technik planistycznych, podjęcia badań i monitorowania procesów przestrzennych. Konieczne jest wprowadzenie monopolu planistycznego sektora publicznego oraz zapewnienie praworządności, zwłaszcza wyeliminowanie administracyjnych decyzji o zagospodarowaniu terenu. Potrzebne są nowe instrumenty ekonomiczne, zwłaszcza podatek od wartości nieruchomości, który winien objąć na początek wyłącznie uzbrojone i niezabudowane tereny budowlane. Przestaniemy wówczas straszyć obywateli, że ich czeka ruina.

Reforma jest trudna, ale nie mamy alternatywy, w Polsce półtora miliona rodzin czeka na mieszkanie. Wymaga to budowy 40 miast dla 100 tys. mieszkańców każde. Nie zbudujemy wygodnych, przyjaznych i racjonalnych ekonomicznie miast bez planów przestrzennych, dewastując podmiejskie łąki, pola i lasy. Katastrofalne skutki obecnej, bezplanowej urbanizacji obserwujemy na nowych osiedlach Białołęki i Tarchomina i w podstołecznych gminach, nie taką Polskę powinniśmy budować.

Autor jest architektem, dr. nauk ekonomicznych, prezesem rady nadzorczej Fundacji Rozwoju Demokracji

W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski nowym prezesem TK. "Ewidentna wada formalna"