Jutro rusza nabór wniosków o przyznanie rządowej dotacji na modernizację i rozbudowę dróg lokalnych, który potrwa do 5 października. Rząd chce w latach 2012 – 2015 wydać na niego 3,2 mld zł. Ma to być
30 proc. wartości inwestycji realizowanych przez lokalne samorządy. By sięgnąć po te pieniądze, będą musiały z własnej kieszeni zapewnić kolejne ok. 6 mld zł. To oznaczałoby realizację inwestycji drogowych za kwotę ok. 10 mld zł w latach 2012 – 2015, czyli w okresie gdy branża nie liczy na zlecenia rządowe na budowę autostrad i dróg ekspresowych. Eksperci wątpią jednak, czy samorządom takie pieniądze uda się w budżetach zabezpieczyć.
To szansa na zlecenia głównie dla małych i średnich lokalnych przedsiębiorstw budowlanych, ale przymierzają się do nich również drogowi giganci.
– Bardzo nas interesują kontrakty drogowe, które dzięki temu wsparciu mogą zostać zrealizowane – mówi Dariusz Blocher, prezes Budimeksu. – Nie będzie wysypu dużych inwestycji, a my jesteśmy organizacyjnie przygotowani do pracy w dowolnym regionie Polski – wyjaśnia Blocher. Jak dodaje szef Budimeksu, kontrakty warte 10 mld zł nie napędzą całej branży, ale pomogą jej przetrwać najtrudniejszy okres. Wątpi jednak, czy samorządy zdobędą środki na wkład własny. Jego wątpliwości podzielają Zbigniew Kotlarek, prezes Polskiego Kongresu Drogowego, i Wojciech Malusi, prezes Ogólnopolskiej Izby Drogownictwa. – Samorządy takich pieniędzy nie mają. Wykorzystają góra połowę tych środków. Inaczej sytuacja by wyglądała, gdyby został utrzymany poziom dofinansowania z poprzedniej edycji programu, czyli 50 proc. – mówi Wojciech Malusi.
Jak wskazuje Zbigniew Kotlarek, gminne i powiatowe inwestycje będą realizowane głównie przez małe regionalne firmy. Muszą one jednak się liczyć z konkurencją ze strony większych podmiotów.