Gminy zaspały podczas wprowadzania nowego systemu gospodarki odpadami, który miał ruszyć najpóźniej 1 lipca. Z danych Ministerstwa Środowiska uzyskanych od ok. 1 tys. gmin (a jest ich ok. 2,5 tys.) wynika, że tylko 17 proc. wyłoniło w przetargach firmy, które zabiorą śmieci od mieszkańców. Spośród pozostałych 65 proc. być może osiągnie ten cel do końca czerwca.
Mieszkańcy rejonów, gdzie spóźnienia z przetargami są pewne, boją się, czy pod ich domami nie wyrosną sterty pełnych worków, po które nikt nie przyjedzie.
Zdaniem Macieja Kiełbusa z kancelarii Dr Ziemski and Partners obawy te są słuszne.
– Po 1 lipca nasze śmieci wylądują na ulicach lub w lasach – ostrzega. Jego zdaniem problemu nie byłoby, gdyby gminy z wolnej ręki zleciły odbiór odpadów prywatnej bądź komunalnej firmie do czasu rozstrzygnięcia przetargu. Przekonuje, że samorząd ma takie prawo, jeżeli dołożył wszelkiej staranności, a np. z powodu odwołań procedura związana z zamówieniem publicznym się przeciąga.
Zleć firmie, a gmina zapłaci
Ministerstwo Środowiska interpretuje prawo inaczej i wskazuje, że w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach jest przepis, który powinien mieć zastosowanie w takiej sytuacji.