Sąd Najwyższy nakazał ponowne rozpoznanie spawy o ponad 40 mln zł odszkodowania, którego domaga się od gminy Warszawa prywatna firma autobusowa Mobilis. Twierdzi, że gmina bezprawnie dotuje miejskiego przewoźnika (sygnatura akt: I CSK 291/13).
Dotowane zakłady to Miejskie Zakłady Autobusowe, które obsługują 70 proc. warszawskiego rynku przewozowego, a powódka Mobilis sp. z o.o. od ponad dziesięciu lat wykonuje przewozy, obsługując 57 proc. z pozostałej, „prywatnej części rynku". Wygrała kilka przetargów. Teraz twierdzi, że gdyby nie owe dotacje miasta do MZA, to zapewne przejęłaby przynajmniej 57 proc. nieurynkowionej części rynku, a żądane 40 mln zł to utracony zysk (lucrum cessans).
Jako podstawę prawną roszczenia wskazała ustawę o ochronie konkurencji i konsumentów (art. 9 ust. 2 pkt 3 i 5), która mówi, że zakazane jest nadużywanie pozycji dominującej poprzez stosowanie niejednolitych warunków konkurencji. Wskazuje też art. 102 traktatu o funkcjonowaniu UE, zakazujący stosowania wobec partnerów handlowych nierównych warunków do świadczeń równoważnych.
Sądy Okręgowy i Apelacyjny w Warszawie oddaliły pozew, uznając bez przeprowadzenia postępowania dowodowego, że nie sposób wykazać prawdopodobieństwa graniczącego z pewnością, że gdyby doszło do przetargów, to Mobilis by je wygrał. Bez tego nie można mówić o utraconej korzyści. Pełnomocnik miasta mec. Paweł Lewandowski bronił tego werdyktu, wskazując, że miasto urynkowiło tylko część przewozów – do czego ma prawo. Nie można mówić o konkurencji między segmentem nierynkowym a urynkowionym. Gdyby jednak urynkowić całe przewozy, to jest tyle niepewnych elementów, że nie można przewidzieć wyniku przetargu. Gdyby z kolei sąd przyznał odszkodowanie, znaczyłoby to, że udało się powódce obejść zasady przetargu: wygrała przecież dzięki niskiej cenie, a teraz dostałaby swego rodzaju podwyżkę.
Pełnomocnik Mobilisu mec. Maciej Zwoliński mówił, że nie można przy ustalaniu prawdopodobieństwa uzyskania korzyści wymagać pewności.