Debata: janosikowe jako element systemu finansów samorządowych

Dyskusja nad systemem wyrównywania samorządowych dochodów powinna toczyć się równolegle ?z rozmową nad zmianą całego systemu ich zasilania.

Aktualizacja: 24.10.2014 13:33 Publikacja: 24.10.2014 10:19

System, który ma równoważyć dysproporcje w dochodach między bogatymi i biednymi samorządami, okazał się niewydolny. Jego nazwa – na cześć legendarnego zbójnika – również okazała się na wyrost. Jak pokazuje bowiem przykład powiatów, Janosik samorządowy, aby dać biednym, nie zawsze zabiera najbogatszym.

O janosikowym mówi się także najczęściej w kontekście gmin. Okazuje się jednak, że akurat one na tym elemencie systemu wyrównywania dochodów nie zyskują. Aż 75 proc. wpłaconych kwot służy bowiem rekompensowaniu gminom utraconych dodatków mieszkaniowych, a jedynie 25 proc. ma ścisły związek z niskimi dochodami.

O tym, jak zmienić system, dyskutowali w redakcji „Rzeczpospolitej": Arkadiusz Babczuk z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu; Agata Dąmbska z Forum Od-nowa; Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich; Aleksander Nelicki z Uczelni Łazarskiego, Andrzej Porawski ze Związku Miast Polskich i Paweł Tomczak ze Związku Gmin Wiejskich RP.

Wyrównanie: tak, wypaczenia: nie

Czy system wyrównywania dochodów jednostek samorządu terytorialnego jest niezbędny?

– Nie ma żadnych wątpliwości, że taki system być musi – mówi Grzegorz Kubalski. – Co wcale nie oznacza, że musi on być skonstruowany w taki sposób jak w chwili obecnej.

– Oczywiście, przez lata w Polsce nie było janosikowego – dodaje Andrzej Porawski. – Gminy były zasilane systemem wyrównawczym wprost z budżetu.

– Wyrównywanie tak, wypaczenia nie –mówi Aleksander Nelicki. – Nie może być zatem tak, aby system wywracał ranking najzamożniejszych samorządów. Trzeba także wyeliminować te patologie systemu, które powodują, że płatnikami tego podatku, przynajmniej w grupie powiatów, niekoniecznie są jednostki najbogatsze – dodaje.

– Problem płacenia janosikowego pojawił się dopiero w ostatnich latach, co zbiegło się w czasie ze złą koniunkturą polskiej gospodarki i tym samym przełożyło na dochody samorządów – mówi Paweł Tomczak. – Przy dużej zmienności wpływów z podatków ogromne znaczenie ma, że bazą do obliczeń wysokości opłaty są dochody uzyskane dwa lata wcześniej.

Tylko 25 proc. wpłaconego przez gminy janosikowego rozdziela się według kryterium dochodowego

Trudno jednak zgodzić się z tym, że ta sytuacja zaskakuje samorządy do tego stopnia, iż muszą zaciągać kredyty na wpłaty. Mechanizm naliczania jest powszechnie znany i każdy samorząd może dość precyzyjnie określić, czy będzie płacił janosikowe za dwa lata i w jakiej wysokości, oraz przygotować się do uiszczenia tej opłaty w wyznaczonym terminie.

Chciałbym także janosikowe, przynajmniej na poziomie gminnym, trochę odczarować. Trudno mówić o tym, że odgrywa on jakąś istotną rolę wyrównawczą, skoro kwota wpłacona z janosikowego w 2013 r. stanowiła 0,8 proc. ogólnych wpływów z subwencji ogólnej i PIT, nie licząc już nawet innych dochodów. Nie oznacza to jednak, że i na poziomie gminnym niepotrzebne są zmiany tego systemu. Zwłaszcza jeśli przyjmiemy do wiadomości, że w liczbach bezwzględnych i według planów na 2015 r. gminy zobowiązane są wpłacić na janosikowe 180 mln zł, a otrzymają z tego jedynie 122 mln zł –wyjaśnia Tomczak.

Tylko 25 proc. wpłaconego przez gminy janosikowego rozdziela się według kryterium dochodowego

– System wyrównywania dochodów jednostek samorządu terytorialnego jest tak skomplikowany, że przypomina mi się anegdota z czasów PRL. Pytano w niej, dlaczego Radio Wolna Europa nigdy nic nie mówi o PTTK. Bo nie może rozgryźć struktury organizacyjnej – mówi Arkadiusz Babczuk. – Już sama chęć uczynienia go bardziej czytelnym uzasadnia zmiany.

– Trzeba przestać myśleć o systemie finansów publicznych w ten sposób, że jak komuś brakuje, to mu się dosypie – mówi Agata Dąmbska. –Oznacza to, że zacząć należy od zbudowania, i to od zera, systemu dochodów jednostek samorządu terytorialnego, który będzie opierał się na ich dochodach własnych, a nie tak jak to jest obecnie, na redystrybucji.

 

180 mld zł wynoszą średnio roczne dochody wszystkich jednostek samorządu terytorialnego

Kłopotliwy ogonek

Wpłaty z janosikowego dostarczają wspólnotom 2,4 mld zł, a więc stanowią niespełna 1,5 proc. dochodów samorządowych, które ogółem wynoszą ok. 180 mld zł rocznie. Jednocześnie 1,5-proc. ogonek finansów publicznych stał się dla wielu samorządów zobowiązanych do płacenia tego podatku ogromnym kłopotem.

– To przede wszystkim wynik błędów popełnionych w 2003 r., gdy cały system był konstruowany. Wówczas pomysł był taki, aby maksymalnie wyśrubować należne samorządom udziały w PIT i CIT, a następnie część z nich objąć redystrybucją – wyjaśnia Aleksander Nelicki. – Co więcej, przy konstruowaniu janosikowego nie wzięto pod uwagę istnienia m.in. subwencji wyrównawczej finansowanej z budżetu państwa, a ta powoduje, że samorząd, który ma zerowe dochody podatkowe, otrzyma z budżetu centralnego określony procent średnich dochodów osiąganych przez gminy, powiaty, województwa twierdzi Nielicki.

2,4 mld zł wpłacają co roku wybrane samorządy na janosikowe, by pomóc tym biedniejszym

W efekcie, do zapłaty janosikowego zobowiązane są np. te powiaty, które osiągają duże dochody z tytułu udziału w PIT i CIT, a nie te, które mają największe dochody ogółem na głowę mieszkańca.

– Dobrym przykładem jest tutaj powiat poznański (ziemski), który płaci janosikowe, pomimo że na 314 powiatów zajmuje 297 miejsce w rankingu najbogatszych pod względem dochodu ogółem na głowę mieszkańca – mówi Aleksander Nelicki. – Po zapłacie janosikowego ląduje na 307 miejscu.

49 proc. wynosi udział dochodów własnych w dochodach ogółem gmin, powiatów i województw

Problem, który tak dobrze widać na przykładzie powiatów ziemskich, gubi się w miastach na prawach powiatu. Do tego stopnia, że nie dostrzegł go również Trybunał Konstytucyjny, rozpatrując skargę Warszawy i Krakowa. I orzekł o zgodności z konstytucją przepisów ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego w części dotyczącej janosikego powiatowego.

– Trybunał niekonstytucyjności tych przepisów nie stwierdził tylko i wyłącznie dlatego, że patrzył na dochody tych miast globalnie – tłumaczy Aleksander Nelicki. – Nie dostrzegł, że składają się na nie dochody gminy i powiatu. A ponieważ dochody Warszawy jako gminy są znacznie wyższe od dochodów Warszawy-powiatu, a jednocześnie obciążenie gminnej ich części jest nieproporcjonalnie niższe w stosunku do tego, co zabiera janosikowe powiatowe, to skala tego obciążenia dochodów powiatowych po prostu gdzieś zniknęła – tłumaczy Aleksander Nelicki.

Kryteria z Karty

O tym, na jakich kryteriach powinien opierać się system wyrównywania dochodów jednostek samorządu terytorialnego, mówi Europejska Karta Samorządu Lokalnego. Wskazano w niej wprost, że każdy system wyrównywania dochodów opierać się powinien na dwóch kryteriach. Pierwsze to skorygowanie skutków nierównego podziału potencjalnych źródeł dochodów. Drugie kryterium związane jest z wydatkami, jakie społeczności lokalne ponoszą na wykonywanie swoich zadań.

– Jeżeli chodzi o pierwsze kryterium, to powinno ono wyrównywać różnice pomiędzy dochodami jednostek samorządu terytorialnego, ale nie tymi, które są efektem ich zapobiegliwości czy ciężkiej pracy – wyjaśnia Grzegorz Kubalski. – Tutaj raczej chodzi o wyrównywanie tych ponadprzeciętnych dochodów, które jednostka samorządu terytorialnego czerpie z racji swego położenia.

– Przykładowo mamy gminy położone bezpośrednio na linii brzegowej, jak również takie, na których terenie są zlokalizowane kopalnie – mówi Arkadiusz Babczuk. – Ich zamożność wynika zatem z renty lokalizacyjnej. Z drugiej strony mamy samorządy położone na peryferiach, które takich ekstradochodów po prostu nie mają. Tego typu dochody i sytuacje gmin powinny być przede wszystkim brane pod uwagę przy konstruowaniu nowego systemu wyrównywania dochodów.

Do tego można by wprowadzić regionalizację janosikowego na poziomie gminnym. Aby był on rozliczany nie w skali kraju, ale w skali poszczególnych województw. To rozwiązanie ma ten atut, że płatnicy chętniej będą finansować sąsiadów, a ci przestaną postrzegać np. duże miasta wyłącznie jako pasożyty wysysające soki z regionu. Taki system byłby też dobrą bazą do nawiązywania współpracy między gminami, która obecnie kuleje.

Chciałbym także zaproponować rozwiązanie problemu janosikowego na poziomie województw, który sprowadza się obecnie tylko do jednego – Mazowsza. Jego wskaźniki zamożności ciągnie w górę Aglomeracja Warszawska. Może zatem należałoby wydzielić Warszawę w odrębne województwo? Tak postąpili Czesi z Pragą, Niemcy z Berlinem czy Francuzi tworząc Île-de-France – dodaje Babczuk.

A jak sobie poradzić z drugim kryterium, czyli z uwzględnieniem potrzeb wydatkowych poszczególnych jednostek samorządu terytorialnego na realizowane zadania? Tutaj sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana.

– Z tym nierozłącznie wiąże się sprawa standaryzacji zadań, a więc coś, czego w Polsce w ogóle nie ma i o czym rozmawia się bardzo niechętnie –mówi Grzegorz Kubalski. – Jeżeli określimy jakiś minimalny poziom wykonywania przez samorządy zadań, to system wyrównawczy powinien działać wówczas, gdy po uwzględnieniu dochodów własnych i różnego rodzaju subwencji dana jednostka samorządu terytorialnego nadal nie będzie w stanie tego minimalnego poziomu osiągnąć.

Nikt nigdy nie policzył

Problem polega jednak na tym, że nikt nigdy w Polsce nie wprowadził żądnych standardów wykonywanych przez samorządy usług. Nie prowadzi się nawet badań, które pokazałyby, ile samorządy wydają, a ile powinny wydawać na swoje zadania.

– Jedyny dokument, który cokolwiek mówi o finansach jednostek samorządu terytorialnego, to doroczne tak zwane sprawozdanie Ministerstwa Finansów – mówi Andrzej Porawski. – Niestety jest ono pozbawione całkowicie części analitycznej, co oznacza, że sprowadza się do suchego omówienia danych zawartych w tabelach. W konsekwencji nikt w Polsce nie wie, co się z dochodami samorządu terytorialnego dzieje.

To poważny problem, który utrudnia nawiązanie już samej dyskusji nad jakąkolwiek zmianą systemu wyrównawczego.

– Proszę prześledzić chociażby dyskusję, jaka toczyła się w Sejmie nad ostatnią, wymuszoną wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 4 marca 2014 r. korektą systemu janosikowego na poziomie województw – mówi Andrzej Porawski. – Tam sprawy systemowe były na drugim albo nawet na trzecim miejscu. Dyskusja zdominowana została protestami tych, którzy wskutek tego, że Mazowsze ma płacić mniej, muszą stracić. To właśnie brak standardów sprawił, że regiony korzystające z janosikowego mogły głośno krzyczeć, że nie mogą dostawać mniej, bo przecież wykonują zadania. Sytuacja z pewnością powtórzy się przy okazji próby wprowadzania zmian janosikowego powiatowego. Tutaj również 250 powiatów będzie protestować, że nie mogą dostawać mniej, skoro zadań do wykonania nikt im nie odejmuje. Chcę w tym miejscu zwrócić uwagę na drugi błąd, który popełnił rząd. W projekcie wspomnianej nowelizacji ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego zapisano, że zmiana w systemie janosikowego wojewódzkiego musi być neutralna dla budżetu centralnego. Żeby było weselej zapisano, że dla budżetu państwa, tak jakby budżetu samorządowe były gdzieś poza państwem. Ten system nie może być dla budżetu państwa neutralny – uważa Porawski.

A może więcej dochodów

– Z dyskusji wynika, że istniejący system finansowania jednostek samorządu terytorialnego, którego janosikowe to tylko jeden z elementów, jest zły i trzeba go zbudować od zera – mówi Agata Dąmbska. – Można po pierwsze rozwiązać samorządom ręce, jeżeli chodzi o efektywność gospodarowania już posiadanymi środkami. Tutaj kluczowa jest samodzielność organizatorska samorządu. W momencie, gdy samorząd stanie się autonomicznym podmiotem mogącym na własną rękę tworzyć wewnętrzne struktury zarządzania, uruchomi rezerwy, które jeszcze w systemie są. Drugą sprawą jest wprowadzenie podatku, który mógłby się stać bazą, podstawą dochodów własnych samorządów – kończy Dąmbska.

Tutaj Forum Od nowa proponuje zastąpienie udziałów jakie samorządy czerpią z podatku PIT rozwiązaniem, w którym całość dochodów z pierwszego progu PIT oraz odpowiednie dochody z 19 proc. PIT liniowego staną się dochodem podatkowym samorządów. wprowadzenie PIT lokalnego.

– Już sama ta operacja spowoduje, że dochody j.s.t. z tego źródła wzrosną z 30 mld zł rocznie do ok. 37 mld zł rocznie – przekonuje Agata Dąmbska. – A poza tym to rozwiązanie ma ważny walor informacyjny: każdy z płacących PIT lokalny będzie widział, jaka część z jego dochodu zasila samorząd. Obecnie większość z nas nie ma nawet pojęcia, że ten podatek trafia także do gmin.

– Wprowadzenie PIT lokalnego nie wpłynie na sytuację w gminach wiejskich, zwłaszcza tych, które są obecnie praktycznie całkowicie pozbawione dochodów z PIT – zwraca uwagę Paweł Tomczak. – No chyba że powszechnym systemem podatkowym objęci zostaliby rolnicy. Ale obawiam się, że gdyby ci rolnicy zaczęli odliczać od PIT, koszty swojej działalności, to okazałoby się, że jest to bitwa o pietruszkę.

– Jest jeszcze jeden powszechny podatek, którego rozkład terytorialny jest inny niż PIT i CIT i który może zostać wykorzystany jako źródło dochodów samorządów – zauważa Arkadiusz Babczuk. – Myślę tutaj o VAT. Co więcej, nie byłoby to rozwiązanie nowatorskie, ponieważ w Hiszpanii samorządy są zasilane m.in. z tego właśnie źródła. Można by się zastanowić, czy udział w VAT nie mógłby się stać dochodem samorządów wojewódzkich.

– To znowu będzie redystrybucja – mówi Andrzej Porawski. – W dodatku o wiele bardziej skomplikowana niż ta związana z CIT czy PIT.

Jeżeli spojrzymy na system dochodów jednostek samorządu terytorialnego, to zauważymy, że dochody własne, które na tę nazwę zasługują, mają wyłącznie gminy. Są to przede wszystkim różnego rodzaju podatki i opłaty lokalne. Ale nie tylko. Gminnym dochodem jest bowiem również pobierana przez powiaty opłata skarbowa. Tak się stało dlatego, że raz przyznanych gminom dochodów z tej opłaty nikt nawet nie próbował odebrać w momencie tworzenia powiatów i województw.

– Owszem, powiaty i województwa (a także gminy) mają udziały w podatkach PIT i CIT, ale nazwanie tego dochodu własnym, to nieporozumienie – mówi Andrzej Porawski. – Jeżeli mielibyśmy je gdzieś umiejscowić w systemie dochodów jednostek samorządu terytorialnego, to trzeba by je zaliczyć do subwencji z wszystkimi tego konsekwencjami. Gdybyśmy tak postąpili, to korekta systemu wyrównawczego powinna być najpierw wewnętrzna. Byłaby to zatem redystrybucja w ramach redystrybucji. Oczywiście zabiegi te nie mogłyby być dokonywane w oderwaniu od całej sytuacji dochodowej i wydatkowej każdej jednostki samorządu terytorialnego – kontynuuje Porawski.

W przeciwnym razie system janosikowego nadal nie będzie patrzył na cały system finansów samorządowych, który jest na wiele różnych sposobów korygujący. Dotyczy to nie tylko subwencji i dotacji budżetowych, ale nawet podatkowych dochodów własnych wspólnot. W efekcie nadal najmniejsze i najbiedniejsze samorządy będą stawać się bogatsze niż wspólnoty je dofinansowujące.

Gminy trzeba wzmocnić

Wyposażenie powiatów i województw we własne – z prawdziwego zdarzenia – dochody podatkowe może być problemem. Z tego m.in. względu, że wiązałoby się to albo z koniecznością pozbawienia gmin części ich dochodów, na co te mogą nie chcieć się zgodzić. Z drugiej strony musi się to wiązać z podniesieniem obciążeń podatkowych obywateli, co byłoby nieuchronną konsekwencją wprowadzenia nowych danin.

To, co natomiast można zrobić, to wzmocnić finanse gmin poprzez wprowadzenie niezbędnych zmian w ich dochodach własnych. Zwłaszcza w podatku od nieruchomości.

Można np. rozważyć wprowadzenie podatku od nieruchomości opartego na propozycji Unii Metropolii Polskich. Sprowadza się ona do tego, że stawki podatku nadal byłyby kwotowe, natomiast ich wysokość zależałaby od lokalizacji danej nieruchomości i w powiązaniu z PKB wytwarzanym na danym terenie (im wyższe PKB, tym wyższy podatek z danej lokalizacji).

Nad innym pomysłem pracuje Związek Miast Polskich. Zakłada powiązanie podatku gruntowego (i tylko gruntowego) z wartością. Podatnik płaciłby zatem podatek od wartości posiadanego gruntu, przy czym nie byłaby to wartość rynkowa każdej specyficznej nieruchomości gruntowej, lecz raczej średnia wartość, np. transakcyjna, z danego obszaru.

To ostatnie rozwiązanie mogłoby się przełożyć dodatkowo na możliwość likwidacji opłat z tytułu wzrostu wartości nieruchomości pobieranych z tego tytułu, że dany obszar został np. uzbrojony albo objęty miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Ten wzrost byłby bowiem uwzględniany w wysokości samego podatku.

– Wzmocnieniem gmin byłoby także ich łączenie w większe jednostki – przekonuje Agata Dąmbska. – W Polskich warunkach gmina nie powinna liczyć mniej niż 20 tys. mieszkańców. Mniejsze nie są w stanie sfinansować z dochodów własnych wykonywania zadań i są nieefektywne.

– Doświadczenia państw anglosaskich pokazują, że duże gminy potrafią być równie nieefektywne i drogie jak te małe – oponuje Arkadiusz Babczuk.

Sądy i trybunały
Ważna opinia z TSUE ws. neosędziów. Nie spodoba się wielu polskim prawnikom
Sądy i trybunały
Będzie nowa ustawa o Sądzie Najwyższym. Ujawniamy plany reformy
Matura i egzamin ósmoklasisty
Matura i egzamin ósmoklasisty 2025 z "Rzeczpospolitą" i WSiP
ZUS
Kolejny pomysł zespołu Brzoski: ZUS rozliczy składki za przedsiębiorców
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Prawo w Polsce
Od 1 maja rusza nowy program bezpłatnych badań. Jak z niego skorzystać?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne