Wbrew temu, co się często mówi, PKW nie pełni funkcji sądowniczej. Tę sprawują Sąd Najwyższy i sądy okręgowe, badając tzw. protesty wyborcze. Sędziowie w PKW mają zapewnić jej niezależność i kompetencje prawnicze, jednak braki w działaniu Komisji widziała cała Polska. Dodam, że obciąża ją i to, że mimo sygnałów i publikacji nie ostrzegała polityków i wyborców przed groźbą nadmiernej liczby nieważnych głosów, zwłaszcza w wyborach do sejmików, a zatrudnia przecież setki urzędników, w tym wybitnych prawników.
Demokratyczne wybory to nie tylko policzenie dobrze czy źle oddanych głosów. Konieczna jest zatem dyskusja o zadaniach PKW, o tym, jakie osoby, przez kogo powoływane najlepiej je wykonają, gwarantując bezstronność.
Należy odkłamać stanowisko, że nie można zmienić kodeksu wyborczego przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi, gdyż orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego zabrania zmian w ciągu sześciu miesięcy przed wyborami, aby partie znały zasady gry, a Trybunał miał czas na ewentualną kontrolę nowelizacji.
Po pierwsze, do następnych wyborów jest więcej niż sześć miesięcy, po drugie, Trybunał zabrania tylko zmian ważnych dla wyników wyborów, takich jak progi wyborcze, liczba okręgów wyborczych, a nie tych dotyczących kwestii technicznych, jak liczenie głosów czy informowanie o zasadach głosowania lub organizacja organów wyborczych, w tym PKW. Po trzecie, Trybunał dopuścił wyjątki w razie nadzwyczajnych okoliczności.
I słusznie. Stabilność prawa, zwłaszcza wyborczego, jest ważna – pod warunkiem że prawo jest dobre. Nie wiem zatem, czy da się racjonalnie wytłumaczyć obywatelom, że mimo tylu zastrzeżeń do działania PKW na niezbędne zmiany jej prawnego statusu trzeba czekać dwa–trzy lata, aby zastosować je dopiero za cztery.