Zdalna pomoc dla stolicy
Natomiast „uwolnienie zasobów”, o którym mówił wiceminister Słaboszowski, ma oznaczać, że skarbowcy mniej obciążeni pracą w niektórych regionach będą mogli wspomóc kolegów i koleżanki, którzy mają więcej pracy. Duże obciążenie jest bowiem regułą tam, gdzie liczba podatników na jednego urzędnika jest największa (przede wszystkim w Warszawie).
„Informatyzacja procesów umożliwi uwolnienie kadr do zadań analitycznych, usługodawczych i kontrolno-wymiarowych w ramach zadań poszczególnych urzędów, ale również, a może przede wszystkim, między poszczególnymi regionami kraju” – czytamy w odpowiedzi MF.
To nie jedyne ruchy kadrowe, które planuje MF. Resort poinformował już związki zawodowe działające w KAS, że planowane jest przesunięcie około 1300 pracowników z urzędów skarbowych do urzędów celno-skarbowych. To z reguły celnicy, którzy przed kilku laty w ramach reformy tworzącej KAS zostali „rozmundurowani” i przesunięci do pracy w urzędach skarbowych, by zajmować się podatkiem akcyzowym. Równocześnie w samym MF jest 288 wakatów na stanowiskach cywilnych i mundurowych.
Jak zauważa Jacek Staniszewski, przewodniczący Federacji Związków Zawodowych Służby Celnej, powrót 1300 celników to konieczność wynikająca z potrzeby wzmocnienia bieżącej obsługi w urzędach celno-skarbowych. – „Ucywilnienie” tych funkcjonariuszy przed kilku laty było błędem – twierdzi Staniszewski, przypominając że jego organizacja protestowała przeciwko takim rozwiązaniom.
Spór o płace
Na planach poprawy jakości obsługi podatników może się położyć cieniem narastający spór o podwyżki płac dla skarbowców. Działający od listopada 2019 r. komitet protestacyjny złożony z różnych związków zawodowych domaga się, by przyznano obiecane im 6-proc. podwyżki płac. Tymczasem szefostwo KAS proponuje 4,5 proc.
– Domagamy się rocznie około 67 mln zł dla ponad 60 tys. osób. To ledwie pyłek wśród coraz większych kwot, jakie zbieramy do budżetu – ocenia Jacek Staniszewski. Przewiduje on, że jeśli te postulaty nie zostaną spełnione, to efekty mogą być fatalne. – Nawet jeśli nie dojdzie do akcji protestacyjnej, wielu urzędników nie będzie się angażować w pracę, a to się odbije na jej jakości. W rezultacie zniechęceni inwestorzy będą omijać Polskę – twierdzi związkowiec.