Mimo spowolnienia gospodarki coraz więcej firm prowadzi pracownicze programy emerytalne. Na przyszłą emeryturę oszczędzają w nich przynajmniej 334 tys. osób. Mobilizują je do tego m.in. zapowiedzi niskich świadczeń z obowiązkowego I i II filara, czyli ZUS i OFE. Z takich samych powodów programy chcą prowadzić urzędy. Ale nie mogą.
[srodtytul]Wszystko w rękach Ministerstwa Finansów[/srodtytul]
W [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=39683D52CAEA0ECF77BA33D5477E5E9D?id=173681]ustawie o pracowniczych programach emerytalnych[/link] nie ma rozróżnienia pracodawców na prywatnych i publicznych. – Prawo do wystąpienia z wnioskiem o utworzenie programu przysługuje każdej jednostce organizacyjnej posiadającej status pracodawcy – mówi Katarzyna Biela z Komisji Nadzoru Finansowego. Na razie to resort finansów wyklucza zakładanie PPE w instytucjach sektora finansów publicznych.
– Gdyby była taka możliwość, na pewno szukalibyśmy pieniędzy, by program emerytalny założyć – mówi burmistrz Szczytna Danuta Górska. – Zabezpieczenie przyszłości pracowników na pewno zwiększyłoby atrakcyjność pracy w urzędzie, ale też poczucie bezpieczeństwa pracowników – dodaje.
– Na pewno byśmy rozważyli takie rozwiązanie– mówi Mirosław Lech, wójt Korycina. Jeden z burmistrzów przyznaje, że sprawdzał nawet oferty dwóch firm i wstępnie sondował wśród pracowników chęć udziału w PPE. – Przed jesiennymi wyborami nic nie zrobimy, ale potem może spróbujemy program zgłosić. To lepsze rozwiązanie niż wypłata trzynastki – mówi.