Szykowana przez rząd racjonalizacja zatrudnienia w administracji publicznej oznacza zmniejszenie liczby pracowników o jedną dziesiątą i jednocześnie zwiększenie wydajności pracy urzędów. Tej sztuki będą musieli dokonać kierownicy. Nie muszą się oni jednak obawiać, że także stracą pracę, gdy po cięciach spadnie wydajność podległych im wydziałów.
Podobna sytuacja miała już miejsce w 2006 r. podczas reorganizacji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W wyniku przebudowy struktury oddziałów przez kilka miesięcy brakowało urzędników, by obsłużyć na bieżąco wypłatę świadczeń. Bardzo często następowała także rotacja pracowników między wydziałami. Gdy w ZUS zaczęły powstawać zaległości, kierownicy zaczęli tracić posady.
[srodtytul]Winna reorganizacja[/srodtytul]
Dorota L., kierownik w jednym z oddziałów ZUS, 16 października 2006 r. otrzymała wypowiedzenie z powodu złej organizacji pracy w podległym jej referacie. Nie zabrakło też zarzutów braku kompetencji w kontaktach z petentami, niekulturalnego zachowania oraz niewypełniania poleceń przełożonych. Łączyło się to z degradacją z kierownika wydziału rozliczeń kont płatników składek na stanowisko starszego inspektora. Oznaczało też zmniejszenie jej wynagrodzenia.
Gdy kierowniczka odwołała się do sądu, rozpoczął się długotrwały proces, który zakończył się przywróceniem jej do pracy. Sądy uznały bowiem, że kierownik nie może ponosić konsekwencji tego, że w tamtym czasie w ZUS nastąpiły zmiany organizacyjne. To właśnie one, a nie zła organizacja pracy, spowodowały zaległości, naruszanie terminów i opóźnienia w pracy referatów. Pracodawca może oczekiwać więcej od kierownika niż od szeregowych pracowników, jednak braki kadrowe i częste rotacje podwładnych nie mogą być powodem ujemnej oceny pracy szefa.