W połowie gmin wciąż trwają przetargi na odbiór śmieci, a już za niecałe półtora miesiąca w całej Polsce ma funkcjonować nowy system gospodarki odpadami. Kontrole nad nim będą miały samorządy. Pojawiają się jednak wątpliwości, czy tam, gdzie nie zakończą się przetargi, na ulicach nie zacznie przybywać worków ze śmieciami.
Z danych Ministerstwa Środowiska wynika, że na początku maja jedynie 11 proc. gmin zakończyło procedury przetargowe i wyłoniło firmy, które odbiorą śmieci od mieszkańców. A pozostałe wciąż uruchamiają przetargi. W niektórych – jak w Warszawie – są już odwołania od warunków zamówienia publicznego. Zdaniem kilku firm warunki te faworyzują Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania. Jaki scenariusz czeka więc miasta i gminy, które nie zdążą zakończyć przetargów, a ich mieszkańcy wypowiedzą już umowy na odbiór odpadów? Kto zabierze ich śmieci?
Maciej Kiełbus z Kancelarii Dr Ziemski & Partners nie wierzy, że będziemy mieli w Polsce powtórkę z Neapolu, w którym dwa lata temu ulice były pełne śmieci.
Gmina zabierze śmieci
Najbardziej prawdopodobne jest to, że gminy, które nie zdążą z rozstrzygnięciem przetargów, odbiór odpadów zlecą z wolnej ręki swoim lub prywatnym spółkom – uważa prawnik. Dodaje, że mało prawdopodobna jest sytuacja, o której wspomina Ministerstwo Środowiska, że jeśli odpady nie zostaną odebrane, to mieszkańcy zlecą ich wywóz prywatnym firmom, a faktury zaniosą do urzędów. Gmina, która nie zorganizuje przetargu, może dostać nawet 50 tys. zł kary, co przewiduje ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast mogą też odpowiadać za naruszenie dyscypliny finansów publicznych.
Całemu opóźnieniu dziwi się prof. Andrzej Kraszewski, były minister środowiska.