Z zapowiedzi rządu wynika, że w przyszłym roku wynagrodzenia zatrudnionych w sferze budżetowej wzrosną o 6 proc. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę zamrożenie pensji od 2009 r., a pierwsza podwyżka o 2,3 proc. nastąpiła dopiero w zeszłym roku.
Czytaj także: Budżet 2020: wzrost obciążeń Polaków. Rośnie akcyza na alkohol
Analiza projektu przyszłorocznej ustawy budżetowej wskazuje, że nie wszyscy urzędnicy mogą liczyć na takie podwyżki. W samym uzasadnieniu czytamy, że chodzi o wzrost „co do zasady", na poziomie 106 proc.
Ile dla kogo
– „Co do zasady" oznacza, że średnio fundusz płac w budżetówce wzrośnie o 6 proc. Pytanie kto wyrwie więcej, przez co inni dostaną mniej – komentuje urzędnik i związkowiec zatrudniony w jednym z urzędów centralnych. – Będziemy pilnowali tego wzrostu wynagrodzeń, tak byśmy wiedzieli, ile trafi do naszego urzędu i jak będzie to rozdzielone.
Rząd planuje w przyszłym roku wydać na pensje w państwowych jednostkach budżetowych ponad 40 mld zł, czyli prawie 5 mld zł więcej niż obecnie – to wzrost o 14 proc. Wynikać to ma z podwyżki wynagrodzeń funkcjonariuszy i żołnierzy, sędziów i prokuratorów, zwiększenia zatrudnienia w obronności i wzrostu funduszu uposażeń w Służbie Ochrony Państwa w związku ze zwiększeniem zatrudnienia.