Chodzi rozważany przez krakowskich sędziów pozew przeciwko premierowi Morawieckiemu za stwierdzenie, że w krakowskim sądzie może działać grupa przestępcza.
Kontrowersje wywołał wywiad Mateusza Morawieckiego dla „Gazety Polskiej", w którym na pytanie zadane w kontekście sporu o praworządność z Brukselą - „Czy mamy pełzający bunt władzy sądowniczej (...). W Krakowie sędziowie wystąpili przeciwko prezes powołanej przez ministra sprawiedliwości", premier odpowiada, że przykład „sądu z Krakowa" jest szczególnie znamienny. „Będę zachęcał pana przewodniczącego Timmermansa, aby się przyjrzał temu przykładowi bardzo uważnie. Wszystko wskazuje bowiem na to, że działała tam zorganizowana grupa przestępcza".
Przejdźmy do prawnych szans ewentualnego pozwu krakowskich sędziów, nie ma bowiem formalnych przeszkód do pozwania premiera.
Otóż są one niewielkie. Niewielkie, gdyż w sądzie zawsze jest pewne ryzyko, zgodnie jednak z utrwalonym i testowanym w szeregu sprawach orzecznictwem, osoba domagająca się ochrony dóbr osobistych musi wykazać, że kwestionowana wypowiedź jej akurat dotyczy, w każdym razie wyraźnie na nią autor wskazuje. Jeden wyjątek od tej zasady to kult zmarłego krewnego, a drugi to poczucie przynależności narodowej - dobro dopiero teraz wykuwane z oporami w sprawach za „polskie obozy", i przynależne tylko byłym więźniom niemieckich obozów i ich najbliższym. Nie ma więc zbiorowych dóbr osobistych, i gdyby nawet grupa sędziów złożyła taki pozew, byłyby to nadal roszczenia indywidualne.
Sędzia Waldemar Żurek powiedział „Rzeczpospolitej", że dotyka go sugestia premiera, że jako sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, choć nazwa sądu nie pada w pytaniu i odpowiedzi, może mieć związek z domniemaną zorganizowaną grupą przestępczą.