Śledztwo w sprawie procederu uprawianego przez 44-letnią Iwonę J. toczy się już prawie dwa lata. Kobieta odpowiadała w sądzie za przygotowanie list płac. Prokuratura ustaliła, że wpisywała do nich nieprawdziwe dane dotyczące wynagrodzeń sędziów i uposażeń pracowników sądu. Dane te dotyczyły nie tylko tytułów wypłat, czy kwot pieniężnych, ale również numeru rachunku bankowego, na który środki miały zostać przez sąd przelane. Były to numery kont należących do Iwony J.
Czytaj: Zarzuty dla księgowej sądu za wyłudzenie ponad miliona złotych
- Od tych pensji – tak jak to się dzieje w każdym zakładzie pracy od każdego wynagrodzenia – płacone były podatki oraz składki na ZUS czy ubezpieczenie zdrowotne. Fiskus zarobił więc kosztem budżetu wrocławskiego Sądu Okręgowego na tym, że ów sąd był okradany - donosi Gazeta Wrocławska.
Z informacji uzyskanych przez nią od rzecznika legnickiej Prokuratury Okręgowej Stanisława Bara wynika, że śledczy muszą dokładnie wyliczyć, ile skarb państwa dostał „danin publicznoprawnych" od fikcyjnych pensji z wrocławskiego sądu. Ta kwota musi być wpisana do zarzutów dla podejrzanej urzędniczki. Jeżeli urzędniczka zostanie prawomocnie skazana, to sąd będzie mógł dochodzić utraconych pieniędzy.
Prokuratura ma już wyniki audytu we wrocławskim Sądzie Okręgowym z dokładnymi wyliczeniami wszystkich szkód oraz specjalne oświadczenia od wszystkich pracowników i byłych pracowników sądu. Podawali w nich numery kont bankowych, na które dostawali wynagrodzenia w latach 2009 – 2016.