Przewlekłość procesowa: czy można przymusić sądy do sprawnego postępowania?

Długo nie zawsze znaczy długo, a szybko – szybko.

Publikacja: 02.02.2019 02:30

Przewlekłość procesowa: czy można przymusić sądy do sprawnego postępowania?

Foto: Adobe Stock

Trudno polemizować z powszechnym dziś przekonaniem o przeciągających się postępowaniach sądowych. Wprawdzie nie wszystkie statystyki zdają się to potwierdzać, ale nie o to chodzi, aby dowodzić, że są kraje, w których jest jeszcze gorzej. Na pewno nie wszystkie sprawy ciągną się zbyt długo, bo wiele załatwianych jest szybko jak to tylko możliwe. Sprawa sprawie nierówna – nie można z góry powiedzieć, że długo to np. dwa lata, a miesiąc to szybkie załatwienie. Jeśli ta pierwsza sprawa była bardzo trudna, a druga banalna – to będzie dokładnie odwrotnie. Dlatego nie można wyznaczać sztywnych cezur czasowych ani narzucać terminów załatwiania spraw sądowych. Jest jedynie możliwe ostrożne stosowanie terminu „sprawności postępowania" jako kategorii z natury ocennej, względnej i niedookreślonej.

Czytaj także: Przewlekłość procesowa: sądy coraz wolniejsze

Rzeczywiste znaczenie tego pojęcia da się ustalić tylko w odniesieniu do konkretnej sprawy, przy uwzględnieniu jej natury (trudności i skomplikowania) oraz obciążenia sądu innymi obowiązkami. Dlatego ustawa z 17 czerwca 2004 r. o skardze na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy w postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej zwłoki definiuje przewlekłość postępowania, że „trwa dłużej, niż to konieczne dla wyjaśnienia tych okoliczności faktycznych i prawnych, które są istotne dla rozstrzygnięcia sprawy, albo dłużej niż to konieczne do załatwienia sprawy egzekucyjnej lub innej dotyczącej wykonania orzeczenia sądowego".

Syndrom tła jako geneza współczesnej niewydolności sądów

Przełom w komunikacji międzyludzkiej dzięki informatyce wywołał wiele konsekwencji. Właśnie z tego powodu oczekiwania wobec sądów rosną ponad ich możliwości. Rewolucja na miarę Gutenberga dokonała się nie tylko poprzez komputery, ale głównie poprzez telefony komórkowe (smartfony). W ten sposób każda informacja dociera natychmiast do każdego, kto się temu nie opiera. Błyskawiczne działanie współczesnych mediów i handlu internetowego podświadomie konfrontuje się z funkcjonowaniem sądów. Sądy oczywiście przegrywają. Dlaczego? Bo przekazywanie informacji medialnych lub handlowych odbywa się za całkowitym przyzwoleniem, a nawet przy aktywnej współpracy odbiorców. W odniesieniu do sądów nie można na to liczyć. Nawet gdy jedna ze stron postępowania chce współpracować i pomagać, to druga będzie miała powody postępować odwrotnie.

Ponadto – rozpowszechnianie informacji medialnych lub handlowych odbywa się bez żadnych konsekwencji. Przekazywanie wiadomości od sądu z natury rzeczy łączy się z obowiązkami, problemami lub sankcjami. Sądy uchodzą za archaiczne i zacofane. Czy można i trzeba to zmienić?

W tym miejscu wypada zaznaczyć, że punkt widzenia autora został ukształtowany w drodze praktyki sędziowskiej, a także akademickiej i odnosi się głównie do postępowań w sprawach cywilnych.

Sądy same przyczyniają się do zarzutów

Pewne zwyczaje środowiska skupionego wokół sądów, a więc także profesjonalnych prawników, usługodawców działających w postępowaniach sądowych i obywateli jako świadków – niestety, nie sprzyjają właściwie pojmowanej sprawności postępowania sądowego. W odbiorze społecznym szczególnie szkodzi sądom odraczanie rozpraw na długie terminy i wydawanie skomplikowanych pisemnych zarządzeń. Winą profesjonalnych prawników jest składanie niezrozumiałych i rozwlekle obszernych pism, a także wysyłanie wniosków o dodatkowe wyjaśnienia lub dowody w ostatniej chwili. Takie praktyki nie przekonują obywateli do sądów i obsługujących je prawników, chociaż obywatele sami jako strony o nie wnoszą, a sędziowie tylko w części akceptują je z własnej inicjatywy. Czy należy się z tym pogodzić, uznając za zło konieczne i nieuchronne, aby zaakceptować stan istniejący jako właściwy? Konieczne staje się więc postawienie pytania:

Czy i jak można przyspieszyć prowadzenie spraw?

W tej kwestii istnieje wiele możliwych odpowiedzi, z których każda jest konsekwencją ustalonej wcześniej diagnozy o stanie sądów. Kto uznaje sądy za źle zorganizowane, będzie proponował zmianę ustroju sądów, a może zakup nowych komputerów czy zatrudnienie dodatkowych pracowników. Można też obwiniać sądy za lenistwo i brak kompetencji – co będzie skutkowało programem różnorakich sankcji nakładanych na sądy, skoro winowajców odnaleziono właśnie w sądach. Znane są też poglądy o przeciążeniu sądów jako przyczyna ich dysfunkcjonowania. W takim razie należałoby „wybić z głowy" Polakom sądzenie się, uznając, że przynajmniej niektóre ze spraw nie są godne rozpatrzenia przed sądem. W każdej z tych teorii tkwi jakieś źdźbło prawdy, trudno jednak uznać którąkolwiek za jedynie słuszną, uniwersalną i wyłączną przyczynę wraz z odpowiadającym mu antidotum. Niniejszy artykuł nie powstaje po to, aby roztrząsać kwestię w taki sposób. Za właściwe uznać wypada znalezienie odpowiedzi pozytywnej – w jaki sposób można pomóc sądom, w sytuacji kiedy postępowania najbardziej narażone są na przewlekłość. Odwołując się do pobieżnych, ale powszechnych spostrzeżeń (niepopartych więc odpowiednimi dowodami statystycznymi lub z innych badań), można wskazać kilka spraw najbardziej palących. Uzyskanie zatem postępu w każdej z wymienionych kwestii daje szansę na jakąś poprawę, a suma chociażby kilku takich postępów pozwoli spodziewać się wymiernych korzyści. Co więc pozytywnie wpływa na szybkość sprawy sądowej? Najważniejsze powody, dla których sprawy toczą się szybciej lub wolniej, zazwyczaj zależą od:

a) spełnienia warunków formalnych oraz niezwłocznego rozpatrywania spraw wpadkowych, aby główne postępowanie mogło się toczyć bez dolegliwych przerw,

b) zgromadzenia materiału dowodowego w komplecie,

c) przeprowadzenie koniecznych czynności, w szczególności rozprawy w możliwie krótkim czasie i bez odraczania na odległe terminy.

Z punktu widzenia społecznego najważniejsze wydaje się zapewnienie ciągłości rozprawy, ponieważ to wielomiesięczne odstępy między rozprawami w sposób oczywisty świadczą o niezborności i przewlekłości postępowania, które takim się w końcu staje.

Z punktu widzenia merytorycznej doniosłości za najważniejsze można uznać zebranie kompletnego materiału dowodowego, bez czego nie ma widoków na zakończenie sprawy w danej instancji lub rzeczywiste rozpoznanie apelacji bez odsyłania sprawy do ponownego rozpoznania.

Z punktu widzenia chronologii można podnieść kwestię spełnienia warunków formalnych. Bez tego sprawa najpierw nie może rozpocząć biegu, potem wstrzymują ją sprawy wpadkowe, a finalnie będzie pożywką zarzutów odwoławczych.

W tym miejscu prawnicy procesualiści powinni zacząć korzystać z osiągnięć innych dziedzin nauki i praktyki. Konieczna metoda nazywa się optymalizacją i jest stosowana nie tylko w ekonomii i zarządzaniu. Na użytek procedury sądowej także warto się nią posłużyć, aby ustalić problemy krytyczne dla sprawności postępowania sądowego i rozwiązywać je przy możliwie najniższym poziomie nakładów. Bo w istocie postępowania sądowego niewiele można zmienić – każde postępowanie opiera się na konfrontacji stanowisk stron z zasadami prawa i dowodami. Czyli na proces sądowy składają się zawsze te same elementy, które można układać nieco lepiej lub gorzej. Zmiany legislacyjne są nieodzowne w odpowiedzi na zmieniające się otoczenie społeczne i cywilizacyjne.

Tak, podchodząc do sprawy, trosce ustawodawcy należy powierzyć pięty achillesowe współczesnych sądów, jak np. doręczenia, które stały się archaiczne, bo nie korzystają z osiągnięć współczesnej komunikacji (np. internet i GSM). Może nie wszyscy mogą lub chcą z nowoczesności korzystać, ale ci, którzy chcą, niestety, też nie mogą – co jest dla sądów utraconą szansą na przyspieszenie wielu spraw. Drugim problemem są zeznania świadków i opinie biegłych, którym coraz bardziej nie opłaca się wypełnianie nałożonych na nich obowiązków. Gdyby było odwrotnie, sądy procedowałyby szybciej. Trzecim zagadnieniem priorytetowym wydaje się oczyszczenie kodeksu ze szkodliwego formalizmu skutkującego bogatą paletą środków do obstrukcji postępowania (jak zażalenia na oddalenie zażalenia, wnioski o przywrócenie terminu albo o wyłączenie sędziego czy kompleksowo wszystkich sędziów).

Powyższe wyliczenie wydaje się zbyt obszerne, aby pogodzić je z postulatem szybkiej i skoncentrowanej nowelizacji skupionej na optymalizacji postępowania sądowego. Dlatego warto skoncentrować uwagę ustawodawcy na jakimś wybranym celu, którego osiągnięcie może mieć decydujące znaczenie dla przyspieszenia całego postępowania sądowego. Planowanie rozprawy i zasada jej ciągłości z pewnością pozwolą na taki efekt. Trzeba jednak pamiętać, że ciągłość rozprawy (przeprowadzenie jej jednego dnia albo w kolejnych lub nieodległych terminach), będzie realna tylko pod kilkoma warunkami.

Po pierwsze – sędzia musi rozpocząć procedowanie od posiedzenia wstępnego i z udziałem stron ustalić istotę sprawy wraz z przedmiotem sporu, aby zaplanować postępowanie dowodowe i tok czynności. Przeczy temu możliwość nieskrępowanego zgłaszania nowych okoliczności i dowodów aż do zamknięcia rozprawy, podobnie jak spontaniczne wydawanie zarządzeń merytorycznych na posiedzeniach niejawnych. Natomiast w imię prawa do obrony musi być zapewnione zgłaszanie nowych dowodów w odpowiedzi na zarzuty i dowody przeciwnika. Takie podejście jest obrazoburcze dla części środowiska prawniczego, jednak tylko planowanie rozprawy jako całości daje nadzieję na radykalne skrócenie postępowania.

Po drugie – wszelkie plany rozprawy zniweczy absencja świadków i niesubordynacja biegłych. Ustawodawca musi więc zapewnić zmiany w statusie biegłych i świadków, aby usuwać powody, dla których przyczyniają się oni do rozwlekania postępowania.

Po trzecie – niezbyt odmienny skutek od opisanego powodują sprawy wpadkowe, jak np. zażalenia, których wniesienie spowoduje upadek planu rozprawy z powodu przekazywania akt do sądu wyższej instancji. Może temu zapobiec rozpatrywanie zażalenia w tym samym sądzie, ale w składzie odwoławczym, co jest praktykowane w sprawach upadłościowych.

Propozycje rozwiązania większości opisanych problemów zawarto w rządowym projekcie nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego. Szeroko pojęte środowiska prawnicze powinny teraz odnieść się do tego projektu, ponieważ bez dyskusji o nowych rozwiązaniach nie ma szans na uzyskanie dobrego prawa i jego społecznej akceptacji, a potem stosowania. Taka dyskusja jest wartością samą w sobie, bez względu na losy wspomnianego projektu, skracając drogę do dobrego prawa, które jest wartością ponad aktualnymi układami sił i poglądów. Skoro ustawodawca wymusza przestrzeganie ustanowionego przez siebie prawa, dobrze jest wymusić na ustawodawcy, aby prawo to było dobre.

Czy ustawodawca może przymusić ustawą do szybkiego prowadzenia spraw?

Warto przypomnieć, że istniały już przepisy o terminach załatwienia (np. trzymiesięczny termin do zakończenia sprawy gospodarczej), ale ich wpływ na rzeczywistość oscylował w granicach zera. Jeżeli mowa o dyscyplinowaniu stron postępowania, to w postępowaniu cywilnym sankcje wobec stron lub ich pełnomocników nie wydają się uzasadnione, chyba że interes którejś ze stron jest interesem społecznym (nakładanie sankcji publicznych dla obrony interesu prywatnego wydaje się słabo uzasadnione). Inaczej sprawy się mają w przypadku nieposzanowania sądu, co można odnosić do zaniedbań świadków i biegłych. Wypada jednak, aby ich prawa i obowiązki w relacji z sądem były symetryczne. Grzywny ze strony sądu muszą równoważyć się ze zwrotem kosztów lub wypłatą wynagrodzenia – od razu po spełnieniu żądania sądu. Natomiast karać pełnomocników może ich samorząd zawodowy, ponieważ ocena ewentualnych zaniedbań w prowadzeniu sprawy przed sądem nie jest możliwa bez ustalenia relacji między pełnomocnikiem a jego klientem – czego sąd orzekający w danej sprawie czynić nie może.

Nie powinno być natomiast żadnej wątpliwości, że wprowadzenie zasady planowania rozpraw będzie wiążące nie tylko dla sądu, ale w równej mierze dla stron i pełnomocników. W tym sensie ustawodawca w sposób uzasadniony i celowy będzie wymuszać zmiany praktyki w środowisku prawniczym.

Osobnym rodzajem potencjału pozwalającego przyspieszyć postępowanie sądowe jest wdrożenie zasady, że rozwiązywanie problemów merytorycznych należy do sądu i sędziów wyłącznie na podstawie prawa materialnego. W chwili obecnej wiele problemów merytorycznych znajduje rozwiązanie dopiero na drodze postępowania przed sądem. Przedmiotem ustawy procesowej powinien być wyłącznie sposób procedowania – jako rozwiązanie problemu skali w postaci liczby napływających spraw. Sprawa deficytu w niezbędnej komplementarności między dziedzinami prawa domaga się osobnego i szerszego omówienia.

Autor jest sędzią sądu gospodarczego w Krakowie, głównym specjalistą w Departamencie Nadzoru Administracyjnego w Ministerstwie Sprawiedliwości

Trudno polemizować z powszechnym dziś przekonaniem o przeciągających się postępowaniach sądowych. Wprawdzie nie wszystkie statystyki zdają się to potwierdzać, ale nie o to chodzi, aby dowodzić, że są kraje, w których jest jeszcze gorzej. Na pewno nie wszystkie sprawy ciągną się zbyt długo, bo wiele załatwianych jest szybko jak to tylko możliwe. Sprawa sprawie nierówna – nie można z góry powiedzieć, że długo to np. dwa lata, a miesiąc to szybkie załatwienie. Jeśli ta pierwsza sprawa była bardzo trudna, a druga banalna – to będzie dokładnie odwrotnie. Dlatego nie można wyznaczać sztywnych cezur czasowych ani narzucać terminów załatwiania spraw sądowych. Jest jedynie możliwe ostrożne stosowanie terminu „sprawności postępowania" jako kategorii z natury ocennej, względnej i niedookreślonej.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
Słynny artykuł o zniesławieniu ma zniknąć z kodeksu karnego
Prawo karne
Pierwszy raz pseudokibice w Polsce popełnili przestępstwo polityczne. W tle Rosjanie
Podatki
Kiedy ruszy KSeF? Ministerstwo Finansów podało odległy termin
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Podatki
Ministerstwo Finansów odkryło karty, będzie nowy podatek. Kto go zapłaci?
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO