Komplementarność przepisów prawa materialnego z prawem procesowym
Komplementarność polega nie tylko na ścisłym powiązaniu, ale nade wszystko na relacji wzajemnej zależności. Typowe dobra komplementarne to zatem prąd i żarówka (samochód elektryczny), pistolet i naboje. Jedno bez drugiego nie działa i staje się pozbawione sensu. Tak jak uzbrojony w pistolet żołnierz bez amunicji staje się bezbronny, tak samo sądy nie mogą należycie wykonywać swoich obowiązków, gdy brakuje odpowiednich norm prawa materialnego. Przykładem niech będzie art. 498 kodeksu postępowania cywilnego – nakaz zapłaty może więc być wydany praktycznie zawsze, ponieważ roszczenia są zazwyczaj pieniężne, a te niepieniężne daje się przekształcić w pieniężne. Z kolei art. 499 k.p.c. zobowiązuje sąd do odmowy wydania nakazu w obliczu wątpliwości co do zasadności jego wydania.
Mamy więc sprzeczność –bo z przepisów tych wynika, że sąd może zawsze wydać nakaz, chyba że ma wątpliwości. Istotą postępowania nakazowego jest jednak, żeby wydawać nakazy po spełnieniu przesłanek bez badania dokładnie sprawy. Prawidłowa konstrukcja powinna być inna: że sąd wydaje nakaz tylko wtedy, kiedy przepis szczególny tak stanowi. I taki zapis jest w art. 498 § 1 k.p.c., ale jego sensowi zaprzeczają dalsze sformułowania. Z kolei przepis prawa materialnego odpowiadający dyspozycji „przepis szczególny tak stanowi" powinien być dostatecznie szczegółowy. Na przykład „jeżeli nabywca towaru potwierdził jego otrzymanie na fakturze – sąd może wydać nakaz zapłaty w postępowaniu upominawczym". Gdyby obowiązywały takie przepisy, byłoby niemożliwe masowe wnoszenie sprzeciwów od nakazów zapłaty – tylko dlatego, że jest taka możliwość bez żadnych warunków (art. 502 k.p.c. ), a sąd wyznacza wówczas rozprawę bez względu na to, czy doszło do sprecyzowania sporu.
Za dużo przepisów i nakładające się na siebie procedury sądowe
Kto nie sądził, ten nigdy nie zrozumie, jak mało może sędzia. Ze wszech stron jest obwarowany różnymi przepisami, szczegółowo narzucającymi sposób procedowania. W dodatku nadmiar środków zaskarżenia, choćby niewielkiej wagi (np. 162 k.p.c. – zastrzeżenia do protokołu), opartych jest na stawianiu zarzutów sądowi zamiast na pozytywnym domaganiu się konkretnej reakcji sądu. Żeby sąd dopisał coś do protokołu, nie trzeba od razu podważać jego autorytetu, skoro przyczyna jest zazwyczaj zupełnie inna (sąd nie dosłyszał albo nie zrozumiał świadka).
Nakładające się na siebie procedury sądowe są z kolei przyczyną nieskończonych wątpliwości i konkurujących ze sobą wykładni. Będą pożywką dla generowania przewlekłości postępowania w niejednym procesie. Nowelizacja k.p.c. jest znakomitą okazją nie tylko do wyczyszczenia z nieudanych nowelizacji i niefortunnych poprawek, ale nade wszystko do odchudzenia ilości przepisów, które z pewnością mogą lepiej wyrażać te same treści w mniej obszernej formie.
Sędziowie nie doceniają swoich możliwości
Ślamazarne procesy i spadające z wokandy rozprawy są z reguły kwitowane jako skutek niedoskonałości prawa, braki kadrowe, niesubordynacja biegłych i świadków etc. Nie zawsze, chociaż rzeczywiście często, tak bywa. Po stronie sędziów jest jednak sporo niedocenianych możliwości, których wykorzystywanie może naprawdę pomóc w sprawniejszym przeprowadzeniu sprawy.
Planowanie przebiegu postępowania i przebiegu rozpraw
Nie jest to obowiązek (ponieważ to dopiero rozważa ustawodawca w przygotowanej i przyjętej przez Radę Ministrów nowelizacji – druk RCL 309), ale nie ma również zakazu, aby sąd zaplanował i z góry ogłosił terminy rozpraw wraz z przewidzianymi na nie czynnościami. Kiedy strony zostaną wezwane na rozprawie na kolejne terminy, zbyteczna się staje mordęga sekretariatu przy wysyłaniu wezwań i poszukiwaniu brakujących dowodów doręczenia. W dodatku jak w przysłowiu: „kto nie przychodzi, ten sam sobie szkodzi", przynajmniej w sprawach cywilnych sprawy mogą toczyć się wyraźnie szybciej.