Jak powiedziała "Rzeczpospolitej" mec. Agnieszka Helsztyńska, jedna z jego pełnomocników, prezes Iwulski nie uznaje Izby Dyscyplinarnej za sąd, i zamierza się odwołać od piątkowego orzeczenia. Zarzuca, że przy jego wydaniu zastosowano przepisy dyscyplinarne sędziów, choć SN twierdzi, że respektuje tymczasowy zakaz TSUE by nie stosował tych środków. Poza tym prokurator we wniosku o uchylenie sędziemu immunitetu o to nie wnosił.
Zgodne jednak z art. 131 § 4 prawa o ustroju sądów powszechnych (stosowanego do SN tam gdzie nie ma regulacji wprost przewidzianej dla SN) na uchwałę o zawieszeniu w czynnościach służbowych sędziemu przysługuje zażalenie - i zażalenie nie wstrzymuje wykonania uchwały.
Czytaj także: Izba Dyscyplinarna: prezes Józef Iwulski bez immunitetu
Pytanie kto ma ją wykonać jak nie wykona jej sam prezes Iwulski. Normalnie jeśli prezes nie może wykonywać czynności, zgodnie z par. 15 ust. 4 regulaminu SN, na czas swej nieobecności wyznacza on zastępcę spośród przewodniczących wydziałów, a wyjątkowo jej sędziów. Nie ma zaś przepisu wskazującego wprost, kto ma kierować Izbą SN w razie zawieszenia jej prezesa. A zawieszony prezes nie może wydawać żadnych decyzji. Należałoby więc sięgnąć do prawo o sądach powszechnych i uznać, że jeśli nie ma w sądzie prezesa to jego funkcję przez sześć miesięcy pełni najstarszy służbą przewodniczący wydziału. Tak było niedawno w Izbie Karnej, gdy z funkcji prezesa zrezygnował Stanisław Zabłocki, a jeszcze nie powołano nowego prezesa.
A zatem sędzia zastępujący zawieszonego prezesa winien się niezależnie od zachowania prezesa ujawnić do pełnienia jego obowiązków niejako z mocy prawa. Zobaczymy co będzie w poniedziałek.