Specjaliści od prawa pracy zwolnienie z pracy porównują nieraz – jeśli chodzi o stres, emocje – do rozwodu. Gdy sprawa ciągnie się dwa, trzy lata, delikwent często jest już zatrudniony w innej firmie, emocje wygasają, dostaje jakieś odszkodowanie. Ale czy o to chodzi?
Sądy pracy mają przecież chronić pracownika realnie, a więc przede wszystkim przed niezgodnym z prawem bądź nieuzasadnionym wypowiedzeniem (zwolnieniem). – Przewidziana w kodeksie pracy ochrona zatrudnionego w dużej mierze jest uzależniona od jej efektywnego dochodzenia przed sądem, zwłaszcza w sytuacji konfliktu z pracodawcą – wskazuje sędzia Sławomir Różycki z Ministerstwa Sprawiedliwości, orzekający zresztą w sądach pracy.
Receptą ma być zobowiązanie sądów do rozpatrywania tych spraw w ciągu trzech miesięcy i wzmocnienie pozycji procesowej pracownika. Szybka ścieżka sądowa jest już od dawna praktykowana w polskich sądach i w niektórych dziedzinach się sprawdziła – np. szybkie sprawy wyborcze (niektórzy proponują jej rozszerzenie np. na sprawy prasowe). Gorzej jest z 24-godzinnymi sądami karnymi.
Nie działa też obowiązujący od lat w procedurze gospodarczej przepis, że sąd powinien dążyć do wydania wyroku w ciągu trzech miesięcy. Jedno jest pewne: szybka ścieżka dla wybranych rodzajów spraw nie jest niekonstytucyjna – jak sugerują niektórzy krytycy ministerialnego projektu.
Ministerstwo Sprawiedliwości proponuje dwa zasadnicze rozwiązania. Po pierwsze, sprawy z powództwa pracowników o uznanie bezskuteczności wypowiedzenia, o przywrócenie do pracy bądź przywrócenie poprzednich warunków po tzw. wypowiedzeniu zmieniającym i o odszkodowanie za nieuzasadnione zwolnienie sąd ma rozpoznawać bezzwłocznie, nie później niż w ciągu trzech miesięcy (chyba że zachodzą niedające się usunąć przeszkody).