Koronawirus nie oszczędza sądów. Mamy już pierwsze zamknięcia jednostek i kwarantanny z powodu podejrzeń lub zakażenia prawników. Są też sądy, w których do orzekania, nawet tych najpilniejszych spraw, pozostali pojedynczy sędziowie. Co będzie, kiedy i ich zabraknie? Ministerstwo Sprawiedliwości chce wprowadzić ekspresowe delegacje, by ratować sprawy najpilniejsze. Czy to wystarczy? Prezesi zapewniają, że robią co mogą, ale nie wszystko da się zaplanować.
Maciej Strączyński, prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie, nie próżnuje. Wprawdzie działalność sądu zamknął do końca kwietnia, ale musi być przygotowany na załatwianie spraw pilnych, np. aresztowych, bo te nawet z powodu koronawirusa czekać nie mogą. Nie może więc zabraknąć sędziów dyżurnych, i to zarówno cywilistów, jak i karnistów. A i tu mogą się pojawić problemy.
– Nie wszystko da się zaplanować – mówi „Rzeczpospolitej" prezes. I choć ogranicza pracę w budynkach sądów, ma świadomość, że do zakażenia może dojść w drodze do pracy lub podczas powrotu z niej. – Najważniejsze, żeby udało się ostatecznie załatwić sprawy wstrzymania biegu terminów – mówi prezes.
Czytaj też: