[b]Rz: Został pan prezesem w szczególnych okolicznościach. Nie boi się pan, że zwolennicy byłej prezes, sędzi Ireny Kamińskiej, będą panu nieprzychylni?[/b]
[b]Maciej Strączyński:[/b] Od ponad 11 lat jestem w zarządzie, przez osiem byłem wiceprezesem, ostatnio właśnie na prośbę sędzi Kamińskiej. Zajmowałem się zawsze organizacją wewnętrzną, oddziałami i członkami. To mnie przez lata poznali osobiście sędziowie. Byłem jedynym kandydatem. Mój wynik okazał się dużo lepszy, niż się spodziewałem – 73 proc. poparcia. Lepszy miała prezes Maria Teresa Romer w 2004 r. Nie sprawdziły się prognozy, że Iustitia po tych wyborach się rozpadnie. Wyszła z nich zwarta, z pełną świadomością, że muszą w niej być różne zdania. Musi być większość i mniejszość.
[b]Mówią, że jest pan sędzią radykalnym, że będzie ostro walczył o interesy sędziów, bez kompromisów. Uda się panu dogadać z resortem?[/b]
Reprezentowanie interesów środowiska jest statutowym zadaniem Iustitii. A co dobre dla środowiska, przeważnie jest dobre też dla wymiaru sprawiedliwości i państwa. Polsce należy się silne, niezależne sądownictwo, wolne od wszelkich nacisków, obsadzone przez najwyższej klasy fachowców, którzy nie będą uciekali z zawodu z powodu niewystarczających wynagrodzeń, złego traktowania czy nadmiernych wymagań. W interesie obywateli leży, aby najlepszy prawnik siedział za stołem sędziowskim i wydawał wyroki, a nie reprezentował walczącą z obywatelem bogatą firmę. Kompromisy natomiast trzeba zawierać i wiedzą to wszyscy. Obecny minister sprawiedliwości pozyskał zaufanie sędziów. Z takimi ludźmi można dojść do zdrowego kompromisu, a nie do ustaleń typu: „wysłuchaliśmy waszych opinii, a teraz wprowadzamy wszystko to, co chcieliśmy”.
[b]Co dziś jest najważniejsze dla środowiska?[/b]